Zgodnie z obietnicą dziś będzie o tradycyjnych kabowerdeńskich daniach. Najważniejszym z nich jest catchupa, czyli coś na kształt gulaszu z kukurydzą w roli głównej.
wielobarwna kukurydza z Santo Antao
|
Potrawa ta ma wiele wersji, może być wypasiona z mięsem lub skromniejsza tylko z kilkoma kłaczkami jakiejś ryby. Bywa gęstości zupy albo wysmażona, tak że spokojnie można jeść ją widelcem. Catchupę dostaniecie praktycznie w każdej restauracji i barze. Je się ją na śniadanie, obiad i kolację.
jajko i kiełbasa to często towarzysze catchupy |
Danie to nie jest ostre - w ogóle na Cabo Verde nie dostałam nigdy pikantnego jedzenia – ale często obok talerza ustawiana jest buteleczka z olejem malagueta.
To taka brazylijska papryczka sprowadzona przez Portugalczyków do afrykańskich kolonii. W kwestii ostrości plasuje się gdzieś w środku skali, ale do kabowerdeńskiego oleju dodaje się jej bardzo dużo i moc jest. Z powszechnej obecności malaguety zarówno w formie oleistej, jak i suszonej, wnoszę, że choć ja tego nie doświadczyłam, na wyspach lubiane jest ostre jedzenie.
To domysł, natomiast co do słodkiego mam całkowitą pewność. Słodkie znaczy dobre. Widać to zarówno w tradycyjnych kabowerdeńskich trunkach, jak i deserach, takich jak na przykład Romeo i Julia. Składa się on z sera i kandyzowanej papai w miodzie z trzciny cukrowej.
Co prawda wydaje mi się, że z trzciny miodu się nie da zrobić i że to raczej syrop, ale kolorem, konsystencją i słodyczą przypomina miód, więc skoro mieszkańcy Wysp Zielonego Przylądka chcą go tak nazywać, nie będę się sprzeciwiać. Do Romea i Julii wykorzystywany jest popularny na Cabo Verde delikatny kozi ser. Konsystencją przypomina nieco mozzarellę, a nutka capiej woni jest tak subtelna, że powinien smakować każdemu.
Je się go zarówno z daniami słodkimi, jak i wytrawnymi. Oraz mieszanymi, jak na przykład kuskus z serem. Zamówiłam tę potrawę z ciekawości, nie mając pojęcia czego się spodziewać. Okazało się, że kuskus na Cabo Verde oznacza co innego niż gdzie indziej i że jest to jakby chleb zrobiony z kuskusowej kaszki. Do tego ser z miodem i śniadanie po wyspiarsku gotowe.
Po słodyczy takiego śniadania z przyjemnością zjadałam na obiad coś zdecydowanie odmiennego w smaku. Czyli tuńczyka… no albo inną rybę. Bo Kabowerdeńczycy łapią ich wiele rodzajów, chudych i długich albo krótkich i grubiutkich.
Do takiego obiadu oczywiście najlepiej pasuje chłodne białe wino. Ale o trunkach, to już następnym razem. Do zobaczenia!
nad brzegiem oceanu można zaopatrzyć się nie tylko w ryby, ale też owoce, przede wszystkim mango i papaje |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz