Na pierwszy rzut oka Erywań to dziwne miasto – nieco chaotyczne, bez spójnej koncepcji i określonego charakteru. Nie ma starówki i właściwie nie da się jednoznacznie określić centralnego punktu.
Bo nie wiadomo, czy jest nim wielki i monumentalny plac Republiki,
czy może leżący koło opery plac Wolności. A może Kaskady, które najbardziej przyciągają uwagę przyjezdnych, a i miejscowi zdają się lubić tu przychodzić.
Trochę jest ten Erywań podobny do Warszawy – bez imponujących zabytków i ewidentnej urody. A jednak – tak jak i naszą stolicę – da się to miasto lubić. I to bardzo. Tak, żeby żal było wyjeżdżać i mocno chciało się tu wrócić.
Może to zasługa świecącego przez 300 dni w roku słońca, w którego promieniach tak wspaniale dojrzewają winogrona na ormiański koniak.
A może to dzięki otwartym, gościnnym ludziom zapraszającym nieznajomych do swoich domów i goszczących czym chata bogata.
tu za rogiem byłam na kawie i ciasteczkach u zupełnie nieznanych, ale niesłychanie gościnnych ludzi |
A może sprawia to pyszna kaukaska kuchnia obficie zapijana ormiańskimi winami albo 500 fontann tryskających nawet na bazarze i placu budowy.
tańcząca fontanna na placu Republiki |
fontanna na budowie |
Ormianie powiedzieliby pewnie, że Erywań podoba się, bo to jedno z najstarszych miast świata (założone wcześniej niż Rzym).
plakietka okolicznościowa na 2800. urodziny miasta, wykonana na perłowej płytce umieszczonej w uchu igielnym |
Że tu chronione są największe skarby kultury chrześcijańskiej (każde ormiańskie dziecko wie, że Armenia to pierwszy chrześcijański kraj świata, który chrzest przyjął w 301 roku).
drzazga z Krzyża Świętego |
No i stąd najlepiej widać świętą górę Ararat, na której po potopie osiadła Arka Noego.
Ararat widziany z miasta |
Raz nieopatrznie wyrwało mi się, że byłam kiedyś u stóp Araratu (najważniejsze dla Ormian miejsce świata znajduje się obecnie na terenie Turcji i obywatele Armenii nie mogą tam bywać). Reakcja mojego rozmówcy była natychmiastowa – z Erywania widać Ararat o wiele lepiej, nigdzie w Turcji nie znajdziesz takiego widoku!
i Ararat podmiejski |
Gorliwie przytaknęłam tej oczywistej prawdzie i dzięki temu polsko-ormiańska przyjaźń została uratowana. A przecież za nic nie chciałabym jej nadszarpnąć, bo mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę i spotkam się z poznanymi podczas tego wyjazdu Ormianami i mieszkającymi w Erywaniu Polakami, bo wszyscy byli nadzwyczaj sympatyczni.
erywańczycy lubią gry |
I chyba to właśnie oni – erywańczycy – sprawiają, że atmosfera tego miasta wciąga, zasysa i nie chce wypuścić…
Muszę obejrzeć te schody, koniecznie widok podziwiać z kieliszkiem koniaku!
OdpowiedzUsuń