środa, 3 listopada 2021

Okolice Erywania

 Co do tego, czy Erywań jest najpiękniejszym miastem świata, można się spierać. Natomiast najmniejszych wątpliwości nie budzi to, że miasto otoczone jest fantastyczną przyrodą. 


Żeby się o tym przekonać, wystarczy wybrać się na krótką wycieczkę. Góry, z Araratem w roli głównej, widać bardzo dobrze nawet z centrum Erywania. 

to nie jest Ararat, ale też niezła górka

Odjechawszy kilka kilometrów od miasta, można je nie tylko oglądać, ale też odczuwać wszystkimi innymi zmysłami. Krajobraz stołecznego regionu Armenii jest surowy, ale zachwycający. Zwłaszcza niektóre jego fragmenty, jak na przykład „Symfonia kamieni”, czyli bazaltowe kolumny, które natura uformowała w taki sposób, że aż trudno uwierzyć, że nie jest to dzieło architekta.


Góry skrywają także zabytki, których brakuje Erywaniowi. Do najpiękniejszych i najstarszych z nich należy klasztor Geghard. To naprawdę przepiękne miejsce, które służyło mnichom od IV wieku (czyli od kiedy Armenia stała się krajem chrześcijańskim). 

otoczenie klasztoru

Na początku żyli po prostu w jaskiniach, 



ściana-skała

potem zaczęto przekształcać je w kaplice.

klasztor doświadczał trzęsień ziemi i przebudów


wejście do głównego kościoła

 I tak do XIII wieku zbudowano cały kompleks, w którym do dziś odbywają się przeróżne uroczystości religijne. Mnie udało się zobaczyć chrzest, 


kilka szykujących się do ślubu młodych par oraz - niestety - śmierć barana, który został złożony w ofierze. Bo Apostolski Kościół Ormiański dopuszcza różne praktyki, których nie ma już w innych odłamach chrześcijaństwa. I tak na przykład przed wejściem na teren klasztoru wierni rzucają kamieniami do małej niszy w skale. Komu się uda, ten ma zapewnioną realizację marzenia.


Wnętrza kompleksu klasztornego są skromne, ale bardzo klimatyczne. A jak się ma szczęście i wejdzie do kaplicy, której zupełną pustkę wzbogaca tylko para turystów o anielskich głosach, to gwarantuję, że chwila ta pozostanie w pamięci do końca życia.

śpiewali naprawdę pięknie,
a efekt dodatkowo potęgowała niesamowita akustyka tego miejsca

Klasztor Geghard jest bardzo ważny nie tylko ze względu na swój wiek i walory estetyczne, ale też dlatego, że tu przez 500 lat przechowywano włócznię, którą rzymski legionista przebił bok Chrystusa wiszącego na krzyżu. I właśnie słowo „geghard” w języku ormiańskim oznacza włócznię. Dziś relikwii tej nie można już oglądać w górskim klasztorze, bo została przeniesiona do muzeum przy pałacu katolikosa, czyli głowy Kościoła Ormiańskiego. Katolikos mieszka także niedaleko Erywania i udało mi się zwiedzić jego muzeum, ale o tym napiszę oddzielnie.

Teraz zaś dorzucę jeszcze kilka zdań o innym zabytku, który znajduje się kilkanaście kilometrów od Gegharda. 

gdzieś między Geghardem a Garni

Świątynia w Garni zbudowana została w I wieku, prawdopodobnie ku czci boga Mitry, którego święto zostało potem przez chrześcijan zastąpione Bożym Narodzeniem. 


Świątynia ładnie prezentuje się na tle kaukaskich gór, niestety nie jest to zabytek prawdziwy. Bo chociaż udało mu się przetrwać burzenie pogańskich świątyń (siostra króla Armenii postanowiła urządzić tu sobie letnią rezydencję), to występujące często w tym rejonie trzęsienia ziemi zniszczyły budowlę i dziś możemy oglądać jedynie efekt rekonstrukcji z lat 1969-1975. Świątynię posklejano z kawałków oryginalnych i współczesnych, tworząc konstrukcję nieco dziwną, ale pozwalającą zobaczyć, jak to wyglądało kiedyś.

bez problemu można rozpoznać dwudziestowieczne wstawki

Geghard i Garni odwiedziłam podczas krótkiej podmiejskiej wycieczki. I z jednej strony mam teraz wrażenie, że „coś” w tej Armenii widziałam, ale z drugiej rozbudziłam w sobie apetyt na więcej. A z tego, co opowiadali mi poznani w Erywaniu Ormianie, w całym kraju jest jeszcze dużo równie pięknych, a może i piękniejszych miejsc. Koniecznie muszę zatem wrócić do Armenii. Na przykład na wiosnę, żeby sprawdzić, czy beże i brązy zamienią się w zieleń, a krajobraz złagodnieje. Może też się wybierzecie?

Ararat majaczy w oddali


1 komentarz: