wtorek, 14 października 2014

Dawno temu w Mali

Obejrzałam wczoraj film "Timbuktu". Ciekawy był, ale mocno dosmucający, bo Mali to jeden z tych krajów, w których źle się dzieje.
Ogromna szkoda, bo przecież kiedyś było to takie wspaniałe miejsce.


Mnie udało się pojechać tam jeszcze w czasach spokoju. W Timbuktu nie byłam, ale odwiedziłam kilka innych miast. Między innymi Mopti, o którym pisałam wtedy tak:


Mopti to miasto w kolorze gliny. Z niej zrobione są domy, tej barwy są drogi i wyblakłe od słońca tkaniny ocieniające uliczne sklepiki. Nad brzegiem żółtawej rzeki widać paczki zapakowane w beżowe kartony,


czekające na załadunek na długie smukłe łodzie, z daszkami ze spłowiałego płótna. Ale proszę nie myśleć, że miasto jest blade i monotonne, o nie!


Koloru dodają mu jego mieszkańcy. Młodzi chłopcy o nagich torsach barwy gorzkiej czekolady, radośnie baraszkujący w rzece. Ich odziane we wzorzyste sukienki matki, które wzdłuż brzegu porozkładały uprane ubrania.


Z daleka te czerwone, niebieskie i zielone łaszki, wyglądają jak kwiaty rozkwitłe niespodziewanie na jałowej, suchej ziemi. Na ulicach bawią się dziewczynki z milionem koralików na małych warkoczykach, układających się na ich głowach w fantastyczne wzory. Grają w piłkarzyki, które są nieodłącznym elementem krajobrazu w każdej afrykańskiej miejscowości.

 



A do tego - i z dzisiejszej perspektywy wydaje się to sprawą najważniejszą - w Mopti panowała spokojna, nawet senna atmosfera. Jeśli tylko udało się pokonać przeokropny upał, można było bez przeszkód spacerować po mieście i przyglądać się życiu jego mieszkańców. Dziś nie wiem, jak tam jest...

2 komentarze: