czwartek, 5 czerwca 2014

Obiady czwartkowe

Kiedyś byłam w Akrze na festiwalu kakao. Obejrzałam tam proces przechodzenia z takich owoców:

do fontanny z pyszną gęstą czekoladą. Kupiłam wtedy sobie różne kakaowe wyroby, między innymi brandy i winegret.
Piszę o tym dlatego, że ostatnio byłam na czekoladowych warsztatach. I to wcale nie w Afryce, a pod Warszawą, w Karczmie na Piwnej (www.karczmanapiwnej.pl).

Wyniosłam z nich nie tylko czekoladową łyżeczkę i zajączka,


ale też przepis na konfitury z czekolady. I dziś właśnie postanowiłam go wypróbować.
Najpierw zgodnie z instrukcją podgrzałam gęstą śmietanę i wkruszyłam do niej tabliczkę czekolady.



Potem wprowadziłam drobną modyfikację, bowiem w moim spożywczaku nie było pralinek, a że cały dzień pada deszcz, nie chciało mi się chodzić do innych sklepów. Dlatego zamiast nakazanych pralinek dodałam do masy czekoladowej 2 grylażowo-orzechowe batoniki znanej firmy. Do tego doszła jeszcze solidna łyżka masła i konfitury truskawkowe mojej mamy (w przepisie były konfitury z róży, ale przecież truskawki też pasują).
I już! Banalne, prawda? A efekt doprawdy miły (choć to chyba najbardziej kaloryczne konfitury w historii świata :)


po lewej wersja z wiórkami kokosowymi

Trochę sobie pojadłam, a resztę zapakowałam, będzie ładny prezent, gdy pójdę do kogoś z wizytą.


czekoladowe konfitury (prawie) według przepisu Jeana-Claude'a Brieta

1 komentarz: