Tajwan to nie tylko wielkie miasta, ale też góry, morze, lasy. Natura prezentuje się pięknie i bujnie, ale niestety nie zawsze współpracuje z człowiekiem.
Jednym z najważniejszych punktów pobytu na Tajwanie miała być wycieczka do Parku NarodowegoTaroko, na którego cześć pochwalne peany wypisują wszyscy podróżniczy blogerzy. Bazę wypadową do parku stanowi malowniczo położone między górami a morzem miasto Hualien.
![]() |
te dwa zdjęcia zrobiłam z tego samego miejsca, tylko obróciłam się na pięcie |
Pojechaliśmy tam, rozgościliśmy się w śmiesznym hoteliku,
![]() |
mój pokój w samoobsługowym hotelu - żeby dostać klucze musiałam wysłać film przedstawiający wrzucanie pieniędzy do specjalnej skarbonki w lobby |
![]() |
dystrybutor wina w hotelowym lobby |
odwiedziliśmy nocny targ
i na tym zakończyły się sukcesy. Okazało się bowiem, że kilka miesięcy przed naszym przyjazdem Tajwan doświadczył potężnego trzęsienia ziemi. Góry i lasy parku narodowego ucierpiały tak bardzo, że trzeba było je zamknąć i zabronić turystom chodzenia po szlakach.
![]() |
Hualien |
Nie pozostało nam zatem nic innego, jak tylko spakować plecaki i pojechać w inne znane z pięknej przyrody miejsce.
![]() |
widoki dworcowe też niczego sobie |
Na szczęście znajdujący się w centralnej części wyspy Park Narodowy Alishan nie został zniszczony i można po nim spacerować i podziwiać gigantyczne drzewa, z których niektóre rosną w tym lesie od ponad tysiąca lat.
Chodzi się wśród tych drzew po drewnianych kładkach, które wyznaczają szlaki turystyczne. W pierwszym momencie pomyślałam, że ciekawiej byłoby poczuć las naprawdę, stąpając po ziemi, a nie patrzeć tylko jak widz, idący po wygodnej kładce z poręczami. Ale potem uznałam, że to jednak dobry pomysł, bo dzięki podestom tłumy turystów nie zadeptują lasu i wszystkie rośliny i zwierzęta mogą sobie spokojnie mieszkać, gdzie chcą.
A człowiek jest w końcu tylko gościem, więc musi się zadowolić patrzeniem z pewnego dystansu. No i system kładkowy pozwala w miarę komfortowo spacerować po lesie podczas deszczu. A podobno w tamtej okolicy pada przez 209 dni w roku. Moja wizyta też przypadła na jeden z tych dni. Padało cały czas i to dość mocno, więc zdjęcia wyszły mi raczej skromnie.
![]() |
każdy, od namniejszej kładeczki, po największy most, opatrzony jest informacją ile osób może na nim jednocześnie przebywać |
Ale i tak cieszę się z tej wycieczki, bo las jest naprawdę piękny, a spotkanie z tysiącletnimi drzewami robi wrażenie.
![]() |
drzewo trójpokoleniowe - z jednego pnia, w odstępie mniej więcej 200-300 lat, wyrastały kolejne pokolenia tego drzewa |
Kiedyś, mieszkający tu lud Tsou uważał je za święte i otaczał opieką. Niestety potem pojawili się Japończycy, dla których cenne były nie żywe drzewa, a pozyskiwane z nich drewno. Na szczęście nie udało im się wyciąć wszystkiego i Szlak Olbrzymich Drzew wciąż ma się czym pochwalić.
A po Japończykach zostały tory kolejki wąskotorowej, którą wywożono drewno.
Dziś jeżdżą nią turyści. Pociąg ten jest – przynajmniej zdaniem lokalnych władz – największą atrakcją regionu
i występuje na wszystkich pamiątkach, które można kupić nie tylko w Alishan, ale też w innych miejscowościach.
![]() |
starą lokomotywę można oglądać na stacji w Fenqihu |
Na przykład w Fenqihu, miłym miasteczku,
![]() |
na "Starej ulicy górnej" panuje ożywiony ruch turystyczny |
![]() |
"Stara ulica dolna" jest o wiele cichsza |
![]() |
i bardzo pasuje do wyobrażenia dawnych chińskich miasteczek |
![]() |
menu w kawiarni, którą widać na poprzednim zdjęciu |
wkoło którego są też leśne szlaki, tym razem wśród bambusów
i tajwańskich cedrów.
Niestety niektóre ścieżki zamknięto z powodu szkód wywołanych trzęsieniem ziemi,
ale większość była dostępna. Można było po nich spacerować
i odpocząć nieco od gwaru wielkich tajwańskich miast.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz