czwartek, 2 grudnia 2021

Obiady czwartkowe

 Odkrywanie nowych smaków, próbowanie nieznanych potraw i spotkania z kulinarnymi dziwami to ważny element mojego poznawania świata. Uwielbiam kuchenne nowości i z radością próbuję wszystkiego, co mi oferują dalekie krainy. 


Co nie znaczy oczywiście, że nie lubię polskiego jedzenia i że czasem nie zatęsknię za świeżym chlebem czy serem. Zwłaszcza myśl o twarożku ze szczypiorkiem potrafi mnie prześladować gdzieś na Filipinach czy w Ghanie. Ale nie w Beninie! Ten kraj, oprócz wielu innych, ma także tę zaletę, że jada się w nim biały ser. Nie jest idealnie taki sam jak nasz, trochę może bardziej przypomina mozzarellę, ale jest. I da się go zjeść z pomidorem, szczypiorkiem, miodem, a nawet zrobić z niego farsz do pierogów.

ser w ofercie przydrożnego kramu

Beniński ser robi się nieco inaczej niż polski, bo w charakterze czynnika ścinającego mleko występują tu liście tej – nieznanej mi z nazwy – rośliny.

ktoś wie, co to za jedna?

Najpierw należy je rozgnieść w moździerzu, 


potem zmieszać z niewielką ilością chłodnego mleka (tzn. mleko ma temperaturę pokojową, jakieś 35 stopni Celsjusza) i przez sitko wlać do garnka z gorącym mlekiem. 


Teraz wystarczy pogotować wszystko razem jakieś 15 minut, usunąć zbierający się na powierzchni tłuszcz (podobno bardzo dobry do wcierania w skórę)


 i już mamy coś na kształt zsiadłego mleka.


Trzeba je wlać do koszyczków

koszyczki mogą być plastikowe lub wiklinowe

 i pozwolić nieco obcieknąć.

wspomaganie obciekania

 I jeżeli ktoś jest bardzo głodny, to po kolejnych 10 minutach może już przystąpić do konsumpcji ciepłego sera. Osobniki cierpliwsze pakują go do torebki i wieczorem robią sobie pyszny twarożek z dodatkami. Albo ruskie pierogi w wersji benińskiej.


Z okazji święta 11 listopada na najgościnniejszym tarasie Beninu odbyły się warsztaty lepienia polskich pierogów ruskich z benińskim ouangashi (tak zdaje się zapisuje się nazwę tego sera).

Grupa ochotników dzielnie wałkowała, lepiła, a potem zjadała pierogi, które smakowały prawie jak te u mamy.

Samuel wałkuje, Patricia wykrawa kółka, reszta ekipy faszeruje i lepi

Będzie mi tej ekipy bardzo brakowało, gdy już niedługo wezmę się za robienie wigilijnych pierogów…

świętujemy odwieczną przyjaźń polsko-benińską (w kieliszkach coca-cola)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz