W Beninie najprzyjemniej spędza się czas z dala od miejskiego zgiełku.
najbardziej lubię być tutaj |
Ale ciekawe miejsca można znaleźć wszędzie. Poniżej przedstawiam trzy, z trzech różnych miast Beninu.
Największym miastem kraju jest Kotonu. Choć oficjalnie
stolica jest gdzie indziej, tutaj znajdują się różne ważne instytucje państwowe
oraz lotnisko, przez co miasto odwiedza każdy przylatujący do Beninu. Wielu
turystycznych atrakcji taki przylatujący w Kotonu nie znajdzie. Jednak jest tu
jedno naj – trzeci najdłuższy mural świata. Nie wiadomo, gdzie są dwa dłuższe,
ale nie to jest ważne. Grunt, że kotoński mur z malowidłami ciągnie się i
ciągnie. I że dzięki niemu można dowiedzieć się, co gra w duszy młodych Benińczyków.
Narodowa drużyna Beninu nazywana jest wiewiórkami |
temat niewolnictwa wciąż porusza |
na zdjęciu widać zangbeto, czyli strażnika nocy oraz napis "Szanujcie moją kulturę". O moim spotkaniu z zangbeto możecie przeczytać tu) |
Miłośnicy sztuki współczesnej znajdą także ciekawe miejsce w Dassie, mieście leżącym jakieś 250 kilometrów na północ od Kotonu.
do Dassy prowadzi taka droga. Po prawej zaraz za idącą kobietą widać suszące się przy szosie papryczki. Nie wiem dlaczego, ale pobocze drogi krajowej jest najlepszym miejscem na suszenie papryki |
Tamtejsza skalista i pagórkowata okolica
sprzyja nie tylko górskim wycieczkom, ale też uprawianiu sztuki. Do takiego wniosku doszła grupa artystów, którzy w skalisto-miejskim ogrodzie otworzyli centrum rzeźby w kamieniu.
to miejsce nazywa się "Okuta", co w miejscowym języku znaczy "kamień" |
To zupełnie wyjątkowe miejsce, łączące w sobie walory artystyczne z przyrodniczymi.
różni artyści, krajowi i zagraniczni, przyjeżdżają do Okuty i rzeźbią, co im w duszy gra |
ten kamień pewnemu artyście wydał się podobny do głowy węża z wysuniętym językiem |
Jeszcze nigdy w życiu tak się nie zaspałam, zwiedzając galerię sztuki!
muzealnej przewodniczce długi kij służył nie do wskazywania eksponatów, tylko jako pomoc we wspinaczce |
No i pierwszy raz widziałam skalne kino, takie trochę jak z serialu Jaskiniowcy, w którym jako ekran służy gładka powierzchnia głazu.
miejsca do siedzenia zrobiono z gałęzi |
ekran kinowy |
Także po raz pierwszy - w innym już mieście - zobaczyłam taką budowlę. Jak myślicie, co to jest?
stolica Beninu, Porto-Novo |
Otóż na zdjęciu nie prezentuje się żadna katedra ani pomniejszej wagi kościół chrześcijański, a meczet. I to nie przekształcony z kościoła, tylko od razu wybudowany jako przybytek muzułmański.
jedna z niewielu wskazówek, że mamy do czynienia z budowlą muzułmańską |
Wygląda tak dlatego, że jego twórcy wzorowali się na świątyniach brazylijskiego regionu Bahia, skąd wróciło do ziemi ojców wielu wyzwolonych niewolników.
zdjęcie zupełnie jak z Ameryki Łacińskiej |
Meczet został wybudowany w dwudziestoleciu międzywojennym, więc nie jest jeszcze strasznie stary, ale klimat Porto-Novo, choć stołeczny, to jednak jest dość żrący. Przez sto lat zjadł sporą część kolorów fasady i meczet wygląda jak prawdziwie wiekowy zabytek.
Uiściwszy drobną opłatę, mogłam obejrzeć meczet wewnątrz. Muszę przyznać, że z zewnątrz bardziej mi się podobał. W środku jest raczej ponuro.
I jakoś tak nie do końca meczetowo. Chyba budowniczy zbyt dosłownie inspirowali się brazylijskimi kościołami, bo nie zrobili nawet mihrabu w tradycyjnej formie.
Ale i tak podczas wizyty w stolicy Beninu, koniecznie przyjdźcie obejrzeć meczet!
I w ogóle oglądajcie wszystko i cieszcie się Beninem, bo po powrocie do zimnej i coraz bardziej ponurej ojczyzny, wspomnienia grzeją najlepiej. No i jeszcze myśl o tym, że przecież to nie był ostatni raz, że na pewno, że już niedługo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz