piątek, 30 kwietnia 2021

KrajKuchnia - Kuwejt

Kuwejt to państwo, do którego się nie jeździ. Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś z rozmarzonym wzrokiem mówił, o tym, jak bardzo chciałby się znaleźć w Kuwejcie. W Internecie też nie ma zbyt dużo blogerskich opisów podróży do tego kraju.



Muszę przyznać, że i ja do tej pory nie myślałam o Kuwejcie. Ale teraz przychodzi mi do głowy, że skoro tam nikt nie jeździ, to może być naprawdę przyjemnie. Trzeba będzie sprawdzić, gdy wreszcie przeminie pandemia.

A teraz ugotujmy sobie coś kuwejckiego. Niech to będzie jareesh (choć z arabskiego zapisu wychodzi mi raczej haris), czyli danie z ryżu i bulguru, z ważnym dodatkiem cebuli oraz jogurtu, 


kminu, chili, kolendry, kardamonu i kostki bulionowej.


Najpierw trzeba zeszklić pół posiekanej cebuli, a następnie zmieszać ją z opłukanym ryżem, bulgurem i bulionem. Wszystko to należy razem gotować, aż zboża będą miękkie.

Czas oczekiwania można umilić sobie smażeniem pozostałej połowy cebuli z kilkoma ziarenkami kardamonu. Tym razem nie wystarczy nam zwykłe zeszklenie. 


Cebula musi się skarmelizować i zbrązowieć. To wymaga nieco czasu, podczas którego trzeba nieustannie kontrolować sytuację na patelni, bo cebula ma być ciemna, ale miękka i absolutnie nie spalona!

Do gotowej cebuli dosypuje się chili oraz kolendrę i wszystko starannie miesza. Kminu nie należy dodawać do cebuli, tylko wymieszać z jogurtem i solą, a następnie połączyć z ugotowaną mieszanką ryżową, tak by uzyskać konsystencję gęstej owsianki.


Potrawę podaje się, ułożywszy na wierzchu skarmelizowaną cebulę. I niech Wam nie przyjdzie do głowy pominąć ten element! Bez cebuli jareesh jest dość nijaki, natomiast z nią staje się bardzo smacznym i aromatycznym daniem.


Tak oto zakończył się etap litery K. Następnym razem zapraszam na gotowanie rodem z Laosu, pierwszego z ośmiu państw na literę L.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz