Korea Północna… nie wiem, co o niej napisać. Od jakiegoś miesiąca dużo myślę, czytam i oglądam o tym kraju, ale ponieważ na wszelki wypadek w nic nie wierzę, więc jak głupia byłam, tak jestem.
Nie będę się zatem wymądrzać i od razu przejdę do spraw kulinarnych. Zanim zaczęłam szukać północnokoreańskiego przepisu, nastawiłam się na to, że nie będzie łatwo. Tymczasem okazało się, że bez trudu znalazłam danie, które zapowiadało się ciekawie i smacznie.
DuBuBap to popularna przekąska, sprzedawana na koreańskich ulicach. Żeby ją zrobić, należy najpierw zaopatrzyć się w:
kostkę tofu, ryż, skrobię kukurydzianą oraz: sos sojowy, olej sezamowy, chili, czosnek, szczypiorek, cukier i ziarno sezamu. Dobrze jest też zapewnić sobie towarzystwo (może być zdalne) osób, które mają chęć udziału w kuchennej ekwilibrystyce.
Kiedy mamy już wszystko i wszystkich, możemy brać się do roboty. Osuszamy więc tofu ręcznikiem papierowym i kroimy – najpierw na prostokąty, a potem na trójkąty. Ze standardowej kostki biedronkowego tofu powinno wyjść w ten sposób osiem trójkątów, które posypujemy solą, a po chwili obtaczamy w skrobi kukurydzianej. Następnie wrzucamy je na gorący olej i smażymy na złoto (mniej więcej 5 minut z każdej strony).
Równolegle ze smażeniem tofu, gotujemy ryż, najlepiej tak, żeby był kleisty. Kiedy jest już miękki, mieszamy go z olejem sezamowym i ziarnami sezamu.
Kiedy usmażone na złoto tofu przestygnie nieco (czyli wciąż jest ciepłe, ale nie parzy), zaczynamy
część, która w przepisie określana jest jako „niezła zabawa”. I faktycznie – reakcja
A. i F., gdy powiedziałam im, co będziemy teraz robić, potwierdziła prawdziwość
tych słów. Zabawa polega na tym, że w każdej kostce tofu należy zrobić kieszonkę,
rozcinając pośrodku dłuższy bok trójkąta. Ciąć trzeba uważnie, głęboko, ale
tak, żeby nie powstała dziura na wylot.
Zdaje się, że wprawny kucharz potrafi uzyskać odpowiednio
pakowną kieszonkę, robiąc tylko jedno nacięcie. Jednak my musieliśmy dodatkowo
wydłubać nieco tofu ze środka kostki, bo inaczej miejsca na farsz byłoby stanowczo
za mało.
Trochę było z tym gimnastyki, ale ostatecznie się udało, a uzyskany
efekt wart był trudu.
Prawdopodobnie – tak samo jak tofu z Korei Południowej – kiedy DuBuBap ostygnie, przestaje być taki dobry. Ale to żadne zmartwienie, bo jest na tyle smaczny, że momentalnie znika z talerza. Choć więc trochę z tym daniem roboty, to szczerze Wam radzę – zróbcie je sobie!
A następnym razem zmienimy kontynent – zapraszam na danie z
Kostaryki!
Rewelacja! Ślinka cieknie na widok takich ślicznych przekąsek!
OdpowiedzUsuńPrawda? Na pewno jeszcze kiedyś je zrobię.
OdpowiedzUsuń