niedziela, 22 lipca 2018

Pekińskie hutongi


Dzisiejszy Pekin to nowoczesne miasto, pełne szklanych wieżowców i blokowisk. 



Jednak taki wygląd ma chińska stolica zaledwie od chwilki (no bo co to jest kilkadziesiąt lat w porównaniu z trzema tysiącami lat historii miasta). Natomiast od bardzo bardzo dawna, czyli od mniej więcej dziewięciu wieków, w pekińskim pejzażu królują hutongi.


Jak podaje Wikipedia, hutong to tradycyjny chiński zespół szczelnie połączonych ze sobą parterowych budynków. Początkowo budowano je głównie dlatego, że sprawdzały się podczas rozlicznych oblężeń miasta, a potem stały się elementem chińskiej tradycji.


Współczesne Chiny mają do tradycji stosunek ambiwalentny, czasem podtrzymują i pielęgnują, a czasem bezlitośnie niszczą. Wszystko zależy od aktualnej koncepcji. I tak na przykład nawet ślad nie pozostał po hutongach w okolicy Wangfuijng. 


Najpierw małe domki burzono, żeby zrobić miejsce domom towarowym, potem – w czasie rewolucji kulturalnej – niszczono tradycyjne i jednocześnie burżuazyjne sklepiki z antykami i biżuterią, no a potem to już nie było co ratować i co prawda po 1978 roku odrestaurowano ulicę, ale było to raczej budowanie od nowa. 



Dziś przy Wangfujing stoi kilka wielopiętrowych centrów handlowych.

największa w Pekinie, a może nawet w całych Chinach, księgarnia

Jednak nie wszystkie hutongi zostały zburzone i wciąż jeszcze można zapuścić się w wąskie uliczki i podglądać toczące się tam życie. 

koło naszego hostelu był mały placyk, na ktorym codziennie grano w karty, madżonga i chińskie szachy

parkowa  kamienna plansza do gry w chińskie szachy

Nie jest ono łatwe, bowiem w hutongach (o ile nie zostały poddane modernizacji) nie ma łazienek i mieszkańcy muszą korzystać z toalet publicznych. Być może właśnie dzięki tradycji hutongowej Chińczycy stawiają te toalety wszędzie. Chyba nigdzie indziej na świecie nie ma tak gęstej sieci toaletowej. I być może nawet chińskie mamy wcale nie uczą swoich dzieci, żeby przed wyjściem z domu koniecznie zrobiły siusiu. Nie ma takiej potrzeby, bo będąc gdziekolwiek w mieście, dziecko zawsze znajduje się nie dalej niż sto metrów od bezpłatnej i z reguły czystej toalety.

w miejscach odwiedzanych przez turystów są nawet napisy po angielsku. Dlaczego należy się podnosić powoli? Nie mam pojęcia.

Od strony wąskiej (czasem tak bardzo, że nie da się przejechać samochodem) 

być może dlatego właśnie po Pekinie jeździ mnóstwo dziwnych i wąskich pojazdów

ulicy hutongi wydają się małe, jednak po przejściu przez bramę okazuje się, że wewnątrz jest dość sporo miejsca.

drzwi prawie zawsze są otwarte

 Szczególnie przydatne wydają mi się wewnętrzne dziedzińce, na których dzieci mogą się bezpiecznie bawić dzieci, a pranie spokojnie schnąć. Z tego drugiego korzystałam i ja, bo zupełnie niechcący zarezerwowałam noclegi w hutongowym hostelu. Ale nie denerwujcie się, łazienka była!

hostelowy dziedziniec

Oprócz hutongów zburzonych lub pozostawionych samym sobie są też hutongi odrestaurowane i przekształcone w urocze uliczki,


 przy których artyści otwierają małe galerie, 


a restauratorzy knajpki i z zagranicznym jedzeniem i napojami z całego świata.

kieliszek polskiego spirytusu kosztuje w Pekinie 50 zł!

nie samą chińszczyzną żyje Chińczyk

Chodzenie po hutongach wciąga i trzeba bardzo uważać, bo łatwo stracić dzień lub dwa. 

widać hutongi są ciekawe nie tylko dla turystów, widziałam w nich kilka ślubnych sesji zdjęciowych. Tę młodą parę lubię szczególnie, bo pozują i usmiechają się specjalnie dla mnie ;)

I nagle człowiek orientuje się, że zamiast zwiedzać sztandarowe zabytki, wałęsa się wśród tych sklepików, galeryjek, mikroskopijnych ogródków. 


Ale może to właśnie jest prawdziwe poznawanie Pekinu?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz