środa, 21 grudnia 2016

Saint Louis na rzece Senegal

Na pierwszy rzut oka Saint Louis przypomina nieco Hawanę. W obu miastach życie toczy się wśród starych, niegdyś bardzo pięknych kolonialnych domów, których dzisiejszy stan woła o pomstę do nieba. I podobnie jak w kubańskiej stolicy, w Saint Louis roześmiane dzieci bawią się na usypanych na ulicach gruzowych pagórkach, a ich matki rozwieszają kolorowe pranie na balkonach bez podłóg i w oknach bez szyb.

na trawnikach miejskich też rozwieszają


Obydwa miasta wywołują mieszane uczucia. Z jednej strony człowiek złości się na to, że doprowadzono do takiego stanu, tak zmarnowano miejsca, które mogłyby być najpiękniejszymi na świecie. A z drugiej strony jest w tych ruinach coś takiego, że chce się wśród nich spacerować i niespiesznie oglądać pozostałości dawnego piękna. 


Do tego nigdy nie wiadomo co człowieka czeka za rogiem – obsypujący się tynk czy może starannie odnowiony budynek, z kolorowymi okiennicami, rzeźbionymi drzwiami i bugenwiliami szczelnie otulającymi ściany.


Saint Louis jest oczywiście znacznie mniejsze od Hawany, nie mieszka w nim nawet 200 tysięcy osób i życie płynie tu w innym rytmie, ale też nie jest to zwykłe prowincjonalne miasteczko.

czas w Saint Louis raczej nie galopuje

To tutaj osiedlili się pierwsi francuscy kolonizatorzy. Do początku XX wieku miasto było stolicą Francuskiej Afryki Zachodniej. Dziś, choć lata świetności dawno minęły, mieszkańcy Saint Louis wciąż mają poczucie stołeczności – jak mnie poinformowali, ich miasto jest światową stolicą jazzu. W stwierdzeniu tym można oczywiście dopatrywać się odrobiny przesady, ale faktem jest, że co roku odbywa się w Saint Louis międzynarodowy festiwal jazzowy, o czym można się przekonać oglądając plakaty wiszące w prawie każdej restauracji. 

w tym roku była już dwudziesta czwarta edycja festiwalu

I w ogóle w tym małym, przysypanym kurzem miasteczku kultura kwitnie. Oprócz jazzowego organizowane są festiwale filmowe i literackie, i nawet zwykły dzień powszedni kończy się zawsze jakimś koncertem. My zaliczyłyśmy dwa – w klubie prowadzonym przez pewnego Hiszpana i w restauracji nad rzeką Senegal, tuż koło słynnego mostu. 

restauracja jest nad rzeką i nad basenem

Najstarsza, zabytkowa część Saint Louis położona jest na rzecznej wyspie, dlatego też kwestia połączenia ze stałym lądem zawsze była dla miasta ważna. 

miasto ma taki trochę dziwny kształt

W XIX wieku, dziesięć razy dziennie rzekę przemierzała łódź przewożąca nie tylko ludzi, którzy płacili za bilet 5 centymów, ale też krowy, osły i wielbłądy (za 50 centymów) oraz powozy (2 franki). 

w rzece Senegal żyją takie stworzenia Boże

Aż w końcu staraniem gubernatora Louisa Faidherbe'a wybudowano wspaniały stalowy most, który do dziś jest chlubą i symbolem miasta.

most najpiękniej prezentuje się nocą

 Drugi most, łączący wyspę z wąskim paskiem nadoceanicznego lądu nie jest już tak okazały. W ogóle te kilkaset metrów między rzeką a Atlantykiem to teren ludzi ubogich. Ich kolorowe łodzie, 



skłębione niebieskie sieci, 


wózki zaprzężone w osiołki i wzorzyste stroje tworzą niezwykle malowniczą scenografię, ale wystarczy na trzy sekundy oderwać oko od obiektywu aparatu, by zauważyć, że bieda tam aż piszczy. Taka to już jest Afryka, jednocześnie piękna i okropna. Może w tym właśnie tkwi jej przyciągająca moc…

bieda nad morzem zawsze wydaje mi się trochę łagodniejsza


A jeśli chodzi o malownicze widoki, to i w innych częściach miasta jest na co popatrzeć. Tylko nie zawsze można sfotografować niestety. Na przykład w piątkowe wczesne popołudnie, gdy wszyscy idą na najważniejszą w tygodniu modlitwę. W meczecie się nie mieszczą, 

meczet przy głównej ulicy

więc rozkładają dywaniki na chodnikach, właściwie cała główna ulica miasta zajęta jest przez modlących się ludzi. 

o każdej innej porze na ulicy panuje spokój

Aparat sam się otwiera, ale nie wypada, więc trzeba wcisnąć go na samo dno torby i tylko oczami uwieczniać wspaniały widok. To nawet korzystny układ, bo takie zdjęcie w pamięci zawsze jest pod ręką i mogę je osobie oglądać, kiedy tylko mi się zachce. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. Oglądam więc sobie i dumam nad tym jaki piękny jest ten świat. I jaka szkoda, że tak wielu ludzi nie chce na niego patrzeć. Ech…

mieszkańcy Saint-Louis walczyli w wojnie, która zakończyła się naszą niepodległością

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz