piątek, 1 kwietnia 2016

Tat Kuang Si

O tym, że Laos to piękny kraj miałam okazję przekonać się wielokrotnie. Po raz pierwszy cuda natury objawiły mi się niedaleko Luang Prabang. Trzydzieści kilometrów od miasta, w parku leśnym znajduje się szalenie piękny wodospad Kuang Si. 



Właściwie to urodą odznacza się nie tyle sam wodospad, co jego otoczenie – wypełnione turkusową wodą naturalne baseny, z których wyrastają nie tylko trzciny, ale też prawdziwe drzewa. Zresztą, co ja będę tłuc w klawisze po próżnicy, popatrzcie lepiej sami!

bardzo ciężko wybrać jedno z tryliona zdjęć, które tam zrobiłam, ale mam nadzieję, że z przyjemnością popatrzycie na więcej








Leśna ścieżka przez kilkaset metrów biegnie wzdłuż tych jeziorek, aż w końcu doprowadza nas do wodospadu właściwego. 


Swoją nazwę zawdzięcza dwóm legendom. Według pierwszej z nich, wodospad powstał, ponieważ pewien mędrzec dokopał się do wnętrza Ziemi i uwolnił wody rzeki Nam Si. A słowo si oznacza po laotańsku kopanie. Natomiast druga legenda opowiada o pięknym złotym jeleniu, mieszkającym pod wiszącą skałą, na którą spadała woda z wodospadu. Dziś skały tej już nie ma, bo zniszczyło ją trzęsienie ziemi w 2001 roku. Jeleń też się wyprowadził, ale pozostał w nazwie wodospadu (kuang znaczy jeleń).
Na Kuang Si najpierw patrzy się z dołu, a potem, jeśli komuś niestraszna stroma wspinaczka, 

idzie się wśród pięknych okoliczności przyrody

to może też z góry.

woda płynie sobie spokojnie, chyba nie wie, że za chwilę będzie musiała lecieć 25 metrów w dół

A ci, którym wciąż mało kontaktu z naturą, mogą oprócz podziwiania piękna krajobrazu, poobcować również z laotańską fauną. W parku leśnym, tuż obok parkingu i straganów z przekąskami znajduje się ośrodek fundacji Free the Bears, ratującej niedźwiedzie księżycowe z rąk kłusowników. 

niedźwiedzie nazywane są też himalajskimi, ale mnie bardziej podoba się określenie księżycowe

Nie tylko w Laosie, ale ogólnie w Azji Południowo-Wschodniej są one wyłapywane i okaleczane przez ludzi produkujących różne mikstury lecznicze. W bardzo dobrze urządzonym ośrodku oprócz uratowanych misiów można obejrzeć klatkę, taką w jakiej niedźwiedzie trzyma się całymi latami, dopóki są zdatne do wytwarzania żółci, zapobiegającej jakoby różnym ludzkim dolegliwościom.



Jest też w ośrodku jeden miś bez przedniej łapy – obcięto mu ją najprawdopodobniej po to, żeby wyprodukować taki trunek:

to zdjęcie zrobiłam w zupełnie innej części Laosu, w przydrożnym barze

Wszystko to okropnie przerażające, ale na szczęście wizyta w ośrodku przynosi nie tylko smutek, ale też wiele przyjemności. Można obserwować niedźwiedzie bujające się w hamakach


 i bawiące się różnymi zabawkami – oddany im do dyspozycji teren jest naprawdę bardzo dobrze urządzony – pozwala pogłębić wiedzę o niedźwiedziach księżycowych (zwanych też himalajskimi) i ich kuzynach. 

tu można porównać swój wzrost z rozmiarami różnych gatunków niedźwiedzi

I w ten sposób wycieczka do wodospadu Kuang Si staje się nie tylko miła, ale też pożyteczna. Czyli układ idealny!

A jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o ratowaniu niedźwiedzi albo wspomóc fundację (pieniędzmi lub pracą) to na początek niech kliknie w ten link:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz