niedziela, 21 grudnia 2025

Czarnogóra - Budva

Lato odchodzącego właśnie roku było dla mnie na tyle dobre, że nie dałam rady na bieżąco opisywać swoich wypraw. I gdy na blogu wciąż przemierzałam Kolumbię, to w rzeczywistości cieszyłam się już słońcem małego państewka na południu Europy.

cieplutko było

Czarnogóra jest prawie trzy razy mniejsza Mazowsza, ale żeby ją porządnie zwiedzić, potrzeba znacznie więcej czasu. Powody są dwa: po pierwsze jest tu sporo atrakcji, zarówno zabytkowych miast, jak i pięknej przyrody, a po drugie: po górzystych czarnogórskich drogach nie jeździ się zbyt łatwo i szybko. 


Zwłaszcza, jeśli na krętej i wąskiej dróżce trafi się zawalidroga, której wyminąć się nie da i cały sznur samochodów musi zawrócić, jadąc kilka kilometrów do tyłu albo wykonując karkołomne sztuki, żeby odwrócić auto, nie zrzucając go przy tym w przepaść. 


W czasie kilkudniowego pobytu w Czarnogórze doświadczyłam takiej sytuacji dwa razy. Gdybym siedziała za kierownicą, pewnie dostałabym zawału, ale z fotela pasażera obserwowałam sytuację z zainteresowaniem i uznałam, że to najprawdziwsze spotkanie z Czarnogórą, jakiego udało mi się doświadczyć.

krowę zawsze miło spotkać

Bo tak poza tym, odwiedzając popularne miejscowości nadmorskie: Budvę, Kotor i Perast, miałam wrażenie, że jestem w globalnej turystycznej wiosce. Niewątpliwie było bardzo pięknie – położone między górami a morzem kamienne miasta z zabytkowymi starówkami są niezwykle malownicze i spacerowałam po nich z dużą przyjemnością. Ale wszystko to mogłoby się równie dobrze dziać we Włoszech czy Grecji.

Budva

Nie jestem znawczynią Bałkanów, ale zawsze wydawało mi się, że to taki etap przejściowy między Europą a Orientem (podobno nie powinno się już używać tego słowa, ale nie wiem, czym jej zastąpić). Że jest tam swojsko, ale z muśnięciem tej tajemniczej atmosfery, która występuje w krajach z minaretami, małymi cerkiewkami, herbatą w tulipanowych szklaneczkach i baklawą.

tego było za mało

W Czarnogórze nic takiego nie poczułam. Może dlatego, że podczas krótkiego pobytu ograniczyłam się do wybrzeża, które przystosowało się do obsługi tłumów turystów. Może trzeba było pojechać bardziej w głąb i zobaczyć Czarnogórę zwyczajną, żyjącą dla siebie, a nie dla zagranicznych gości.


No cóż, przy następnej okazji. Tym razem odwiedziłam rejony nadmorskie. Najpierw była Budva, o której Wikipedia pisze, że to „najbardziej skomercjalizowany fragment czarnogórskiego wybrzeża Adriatyku”. 

udało mi się uchwycić chwilę bez tłumu :)

Na szczęście jest to też miejsce piękne i z bogatą historią. Miasto znane już było w czasach rzymskich.


 Potem należało do Wenecji. Do XIX wieku mówiło się tu w języku weneckim. To może trochę usprawiedliwia dominację pizzy i spaghetti nad daniami bałkańskimi w większości budvańskich restauracji.

restauracji jest w Budvie bez liku

Spacerując po otoczonej murami starówce, w wielu miejscach można natknąć się na starożytne pozostałości. 

stanowisko archeologiczne w sklepie

Część z nich ukazała się światu za sprawą trzęsienia ziemi, które w 1979 roku zniszczyło miasto. Podobno nie ucierpiało tylko osiem zabytkowych budynków, więc to, co ogląda się dziś, to w dużej mierze efekt odbudowy. 


Nie zmienia to faktu, że kręte wąskie uliczki i kamienne domy mają dużo uroku i można bardzo miło spędzić sporo czasu, wałęsając się bez celu, przysiadając co chwila w małych lokalikach i racząc się najbardziej czarnogórskim produktem, czyli rakiją (najlepsza śliwkowa!).


Można też w Budvie pójść na plażę, ale chyba lepiej wybrać jakąś nieco oddaloną od starego miasta, bo ta przy samych murach nie jest zbyt atrakcyjna. No i Adriatyk, nawet w sierpniu jest dość chłodny. A przybrzeżny żwir wciągnął mi japonkę! Więc jeśli chcecie się w Czarnogórze kąpać, koniecznie weźcie ze sobą stosowne buty.

jest też marina, a w niej luksusowe jednostki pływające

Morze można też oglądać z pokładu łódki. W budvańskiej marinie bez problemu znajdziecie ofertę mniej lub bardziej wypasionych rejsów. 


Ja tam się nie skusiłam, bo po czarnogórskich wodach pływałam w innym miejscu. O czym opowiem następnym razem 😊



jeszcze trochę Budvy




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz