Do niewątpliwych atrakcji dużych tajwańskich miast należą nocne targi. Czasami odbywają się na specjalnych placach, czasem wieczorami zamykany jest kawałek ulicy,
![]() |
targ w Tajpej na ulicy Raohe |
a są też targi, na których trzeba lawirować pomiędzy pędzącymi motocyklami.
![]() |
a to targ w Noym Tajpej |
Wszystkie łączy dość podobna oferta – dziesiątki stoisk z przekąskami oraz daniami treściwszymi, ciekawymi, dziwnymi, a czasem wręcz mocno zaskakującymi.
Prawdziwy raj dla lubiących nowe smaki. Najlepiej wybrać się tam w kilka osób, bo dzięki temu można spróbować więcej potraw i nie trzeba dokonywać dramatycznych wyborów.
Najsłynniejszym chyba daniem serwowanym na nocnych targach jest „śmierdzące tofu”. Łatwo do niego trafić, bo czuć je z daleka. Zgodnie z nazwą, wydziela z siebie aromat raczej taki sobie. Co do smaku, to zdania są podzielone. Wersja smażona wydaje mi się łatwiejsza do zaakceptowania, bo w trakcie przygotowania wytraca nieco zapachu i według mnie, staje się całkiem znośne (nie wszyscy podzielają moją opinię).
![]() |
smażenie śmierdzącego tofu |
Natomiast tofu ugotowane w zupie czy innym sosie jest jednak nazbyt wyraziste. Choć zdaje się, że Tajwańczycy uważają inaczej.
![]() |
plakat zachwala zupę ze śmierdzącym tofu, ale my zamówiliśmy smażone |
„Śmierdzące tofu” to nie jedyne ciekawe danie, którego można spróbować na nocnym targu. Wielbiciele mięsa i owoców morza mogą zjeść na przykład kacze języki
lub ośmiornice w różnej formie.
![]() |
obecność ośmiornicy została wykryta w połowie jedzenia |
Na szczęście wegetarianie też nie są zaniedbani. Rozmaitych wypieków
![]() |
coś jakby gofry z róznym nadzieniem |
![]() |
a tu wytrawne ciasteczka nie tylko w wielu smakach, ale też kolorach |
i warzyw w różnych formach jest na targach całe mnóstwo.
![]() |
są też owoce - tu pomelo przedziwnie spreparowane. Spróbowałam, ale nie kupiłam do domu i do dziś żałuję |
![]() |
i są grzyby... |
![]() |
grillowane |
![]() |
niby zwykły naleśnik ze szczypiorkiem. A jednak, robi wrażenie |
A najwięcej jest potraw z rodzaju „nie mam pojęcia, co to jest”. Kto odważny, może oddawać się testowaniu całą noc. A że potem i tak pewnie nie będzie wiedział, co jadł, to inna sprawa…
Na moim ulubionym targu, w Kaohsiung, stoiska znajdują się po obu stronach ulicy, a na środku jezdni są poustawiane stoliki, przy których można nie tylko zjeść kupione smakołyki,
ale też napić się piwa
albo tajwańskiej whisky, posiedzieć i poobserwować gwarne targowe życie.
![]() |
droga, ale bardzo dobra |
Bardzo to przyjemna forma wieczornego wypoczynku i znakomity sposób na poznawanie lokalnej kuchni.
![]() |
nie pytajcie, co to... |
W restauracjach, gdzie menu zazwyczaj jest tylko po chińsku, trzeba często zamawiać na chybił trafił. A tu wszystko widzisz, pokazujesz palcem i dostajesz, co chcesz. Albo, co ci się zdaje że chcesz J Tak czy siak, zabawa jest przednia.
![]() |
te dwie kożuszkowe poduszeczki, to jak najbardziej żywe istoty |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz