Podobno Andrzej Stasiuk w książce o Albanii napisał o tutejszym smrodzie. „I znowu tu przyjechałem. Znowu czuję smród ścieków i płonących śmieci”.
Moja Albania pachnie.
Głównie kwiatami gorzkich pomarańczy, ale też czarnym bzem i ziołami zmieszanymi z kolorowymi polnymi kwiatkami.
przy głównym placu Tirany |
na straganach bardzo dużo jest rozmaitych herbatek ziołowych. Ale zamówienie herbaty w restauracji budzi ogromne zdziwienie kelnera |
No i różą, którą dostałam do wąchania przy śniadaniu w pensjonacie w Gjirokastrze.
w tym pensjonacie |
Wiem, że to bardzo zależy od pory roku, ale ja byłam tu na razie tylko jeden raz i Albanię widzę całą w maju – ze świeżą zielenią pól i wzgórz
zielone są nawet ulice - to co widać na tym zdjęciu, to jezdnia, po której jeżdżą samochody |
oraz niezliczoną liczbą maków.
Zawsze wiedziałam, że je lubię, ale teraz okazało się, że mam na ich tle jakąś manię i za dobre zdjęcie uważam tylko takie, na którym są maki.
tu w towarzystwie ostów, które też są fotogeniczne |
A że jest ich w Albanii mnóstwo i wyrastają nie tylko z ziemi,
ale też z murów i innych powierzchni, to udanych zdjęć – w mojej subiektywnej ocenie – mam bardzo dużo.
Fotografii bez maków też mam niemało, bo Albania to bardzo malowniczy kraj i nawet w pochmurny i deszczowy dzień trudno jest nie robić zdjęć co chwila.
Mam nadzieję, że tym wstępem zachęciłam Was nie tylko do wizyty w Albanii, ale też do przeczytania kolejnych opowieści, które postaram się zamieścić jak najprędzej.
jedyna zaleta deszczu - miałam cały ogród dla siebie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz