W Beninie, tak jak w większości miejsc na świecie koniec starego i początek nowego roku to czas świąteczny. Pierwsze jest Boże Narodzenie, na które czekają przede wszystkim najmłodsi, bo – jak mawiają Benińczycy – Gwiazdka jest dla dzieci,
a Nowy Rok dla dorosłych.
Drugim ważnym miejscem świętowania jest Grand Popo.
Przyjeżdżają tu nie tylko mieszkańcy okolicznych miejscowości,
ale też przeróżni oficjele, w tym prezydenci miast oraz benińscy królowie.
w środku (nad aparatem fotograficznym) widać panią, której na twarz spływają niebieskie frędzelki. To przemawiająca właśnie królowa |
Zasiadają na trybunie, którą znacie już być może z najpiękniejszej reklamy świata.
Mniej ważni goście i turyści mają do dyspozycji krzesełka ustawione pod specjalnie na ten dzień zbudowanymi zadaszeniami.
Podejrzewam, że oficjalny harmonogram obchodów przewiduje najpierw przemówienia ważnych osób, a potem paradę poszczególnych ugrupowań,
konferansjer zapowiada przemówienia oficjeli i przemarsz poszczególnych ugrupowań |
ale święto żyje własnym życiem i dookoła cały czas coś się dzieje.
I tak na przykład, z wyspy na rzece Moni płynie w kondukcie
trzech łódek zangbeto. Nie pokonuje trasy jak zwykli ludzie, najkrótszą drogą,
tylko wykonuje zygzak, płynąc raz w jedną, raz w drugą stronę, tak by
zgromadzeni na brzegu ludzie mogli dobrze się przyjrzeć i wiwatami powitać
strażnika nocy (o zangbeto pisałam już kiedyś, przy okazji relacji z pogrzebu).
W innym miejscu zbierają się bębniarze, którzy towarzyszyć będą rytualnym tańcom.
Obok nas ktoś zaczyna usuwać krzesła. Przez chwilę nie rozumiem, dlaczego, ale zaraz wszystko staje się jasne. Z kręgu tańczących w tym miejscu ludzi nagle jedna osoba dostaje szału, zaczyna rzucać się i uciekać. Kilku mężczyzn łapie oszołomionego tancerza, powala na ziemię i odziera z tradycyjnych szat. Człowiek, który teraz ubrany jest w zwykłą koszulkę i spodenki dyszy ciężko i dopiero po jakiejś chwili wraca do siebie. W tym czasie szał ogarnia kolejną osobę.
gra muzyka, mama tańczy, a dziecko spokojnie sobie śpi |
Kawałek dalej chłopak w spódnicy z trzciny naciera się żółtą papką, a potem zaczyna wirować.
Po chwili dołączają do niego inni, kobiety i mężczyźni będący czcicielami fetysza Cocusi.
(fot. B. Machul-Telus) |
Równolegle odbywają się spotkania na szczycie. Najważniejsze osoby pod osłoną wielkich parasoli przechodzą z lewej strony na prawą,
by ściskać dłonie i dać się fotografować.
parasol czeka na ważnego gościa |
Chętnych do robienia zdjęć jest bardzo dużo,
bo oprócz Benińczyków i turystów na uroczystości przyjechali też dziennikarze. Ostatecznie mamy do czynienia z obchodami ważnego święta państwowego. Takiego, jakim nie mogą się poszczycić inne kraje.
Ja patrzę na nie okiem ignoranta, widzę jedynie piękne kolory, egzotyczne stroje, oryginalne tańce. Nie wiem, co znaczą niesione w pochodzie fetysze,
kim tak naprawdę są voudunsi zgromadzenia Sakpata,
czy piękne spowite w biel panie czczące boginię wody, Mami Watę.
Mam nadzieję, że moja wiedza w zakresie kultury i tradycji Beninu będzie z każdym dniem rosnąć. A na razie zapraszam byście razem ze mną obejrzeli niezwykłe święto ludzi dumnych ze swojego dziedzictwa.
nadchodzi zangbeto |
zangbeto |
głód ani pragnienie nikomu nie grozi, stosik gastronomicznych jest mnóstwo |
są też panowie polewający sodabi |
wkoło festyn, ale tu jest miejsce prawdziwie święte, postronnym wstęp wzbroniony |
uczestnicy parady |
no i przede wszystkim radość świętowania |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz