sobota, 2 kwietnia 2022

KrajKuchnia - Mali

 Afrykę Zachodnią wspominam zawsze kolorami. Najczęściej są to fantastyczne barwy i wzory tkanin, z których wykonane są ubrania mieszkańców Beninu, Ghany czy Senegalu. Ale Mali – a państwo to, jest bohaterem dzisiejszego odcinka KrajKuchni – ma dla mnie dodatkowy kolor (smak oraz zapach) soczystego mango. 


Już w pierwszym, graniczącym z Mauretanią, miasteczku zauważyłam, że każdy, po prostu każdy Malijczyk trzyma w ręku owoc, którego lepki sok spływa mu po brodzie, rękach i ubraniu.

zdjęcia stoją w sprzeczności z moimi wspomnieniami...

Powiecie, że to niemożliwe i pewnie będziecie mieć rację, jednak w mojej głowie Malijczyk nie istnieje bez mango. Uważam też, że w Mali nie jadłam nic innego – wyłącznie przecudowne pachnące mango, które w ogóle nie były podobne do tego, co w polskich sklepach nosi tę nazwę. I zupełnie mi nie przeszkadza, że to nieprawda i że musiałam jeść też inne rzeczy. Nie pamiętam ich i już.

w Krainie Dogonów

Dlatego do potraw rodem z Mali podchodziłam z pełną otwartością i brakiem wiedzy. Akarę, czyli smażone kulki z fasoli wybrałam, bo w Beninie jadłam pastę z obieranej fasoli, więc uznałam, że przepis ma znamiona autentyczności. 

Nakazuje on zgromadzić następujące składniki: fasolę, cebulę, jajko i ostrą papryczkę.


Przed przystąpieniem do czynności zasadniczych fasolę należy namoczyć. Oczywiście przez noc. A rano można brać się do roboty. Najlepiej jest wszystkie fasolowe ziarenka pozbawić skórki. Autor przepisu, wiedząc, że jest to mozolna praca, dopuszcza użycie fasoli nieobranej, ale ja podeszłam do sprawy ambitnie i spędziłam upojne dwadzieścia minut na wysupływaniu ziarenek ze skórki.


Potem było już łatwiej, bo należało po prostu wszystko ze sobą zmiksować i ulepić kulki. Żeby ułatwić blenderowi robotę, autor przepisu pozwolił dolać trochę wody. Ja chyba wzięłam jej za dużo i masa wyszła zbyt rzadka. Dlatego zanim przystąpiłam do lepienia, odsączyłam fasolę na sitku.


Potem ulepiłam niewielkie kulki i usmażyłam w głębokim tłuszczu. Byłam przekonana, że podczas smażenia kulki mi się rozlecą, ale nic takiego się nie stało. Kulki udały się idealnie – zachowały stosowny kształt i apetycznie się zarumieniły.


Testerką ich smaku stała się tym razem moja mama, która nie jest szczególną miłośniczką kulinarnych eksperymentów. Jednak, gdy ugryzła kulkę, wykrzyknęła – ale to pyszne!


I faktycznie, trzeba przyznać, że malijskie fasolowe kulki są bardzo smaczne.

Następnym razem będzie danie z Malty, zapraszam!

Ale zanim Malta, to kilka widoczków z Mali:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz