środa, 16 lutego 2022

KrajKuchnia - Malediwy

 Malediwy to jeden z nielicznych krajów świata, do których nigdy się nie wybierałam. 


Pięknie tam jest niesłychanie, co widać na każdym malediwskim zdjęciu, ale jakoś tak zbyt wczasowo, zupełnie, jakby oprócz turystów, nie mieszkali tam żadni ludzie.

fot. A.W.

Trochę tę opinię potwierdziła mi O., która – jak się ostatnio okazało – była kiedyś na Malediwach. Jej zawdzięczamy piękne zdjęcia i opinię, że ten kraj to „raj bez duszy”.

Ale żeby nie było, że się źle nastawiam, poczytałam też o Malediwach w Internecie. I dowiedziałam się, że to jeden z 11 krajów, gdzie nigdy nie odnotowano temperatury poniżej 0°C. Nie ma tam nie tylko mrozu, ale też ani jednej rzeki ni jeziora, co jest już o wiele gorszą informacją. Do listy malediwskich braków należy też dopisać psy – to chyba jedyny kraj na świecie bez żadnego psa.

fot. A.W.

Także o kuchni malediwskiej, zarówno opinia O., jak i blogerki, której teksty przeczytałam, jest nie najlepsza. Ale może to dlatego, że obie stołowały się w restauracjach turystycznych. Może, gdyby zostały zaproszone do malediwskiego domu, to wrażenia byłyby inne.

Z taką nadzieją przystąpiłam do przyrządzania malediwskiego dania, które zapowiadało się smakowicie. Bis riha, czyli jajeczne curry robi się z: jajek, cebuli, czosnku, chili, mleka kokosowego


 oraz dodatków, których zdjęcie mi zaginęło. A te dodatki to: kmin, kurkuma, cynamon, liście curry i limonki oraz pasta krewetkowa.

pasta krewetkowa to absolutne ścierwo. Trzymam ją w lodówce zamkniętą w pojemniczku, zawiniętą w cztery torebki foliowe i włożoną do drugiego pojemnika. Wystarczy uchylić jego wieczko i od razu czuć smród. To, że dodatek tej pasty korzystnie wpływa na smak potrawy, jest niewątpliwie kulinarnym cudem.

Lista składników jest dłuższa od opisu przygotowania tego curry, czyli nie należy się zrażać – danie jest proste. Najpierw trzeba ugotować jajka na twardo, potem je ponakłuwać 


i podsmażyć, aż dostaną rumieńców.


Następnie na patelni podsmaża się cebulę, czosnek i liście (curry oraz limonki). To najprzyjemniejszy moment całego gotowania. Mrożone liście limonki wrzucone na gorącą patelnię pachną tak cudnie, że zamiast przejść do następnego etapu, stałam, wdychałam i wdychałam… 


Dopiero niebezpieczne skwierczenie cebuli zmusiło mnie do aktywności, czyli dorzucenia wszystkich pozostałych składników oprócz mleka i jajek. Zapach limonki przestał dominować, ale wciąż było przyjemnie za sprawą kminu i cynamonu. Po kilku minutach smażenia dolałam do potrawy mleko kokosowe i wrzuciłam jajka. 


A po jeszcze kilku, gdy sos nieco zgęstniał, danie było gotowe.


Podałam je sobie z ryżem. Nie wyszło może najpiękniejsze wizualnie, ale smakowało przednio i w pełni mnie usatysfakcjonowało.

Następnym razem zrobimy coś z Malezji, zapraszam!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz