piątek, 9 lipca 2021

KrajKuchnia - Liban

 Po wycieczce do dalekiego krańca Afryki, wracamy dziś w nieco bliższe rejony. Liban leży naprawdę niedaleko i między innymi z tego powodu dręczy mnie świadomość, że nigdy tam nie byłam. Przymiarki robiłam wielokrotnie, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. I tak odwlekałam, odwlekałam, aż w końcu po pierwsze w Libanie zaczęło się robić źle, a po drugie nadeszła pandemia.



W efekcie kontakt z tym krajem mogę mieć jedynie za pomocą Internetu i oczywiście jedzenia. Przeglądanie przepisów kuchni libańskiej to bardzo przyjemne zajęcie, bo smaki Bliskiego Wschodu od dawna należą do moich ulubionych. Czytałam więc sobie i patrzyłam długo, aż w końcu postanowiłam zrobić tradycyjne kurkumowe ciastka, zwane sfuf (sposobów zapisywania tej nazwy funkcjonuje wiele – moja jest autorskim tłumaczeniem arabskiej wersji).

Do ich przyrządzenia potrzeba: mąki, cukru, kaszy manny, 


mleka, oleju, tahini, wody różanej i pomarańczowej, 


płatków migdałowych, sezamu 


oraz kurkumy, proszku do pieczenia i anyżu w wersji nasionkowej.


Po zgromadzeni wszystkich tych składników, można przystąpić do pracy. Najpierw należy podgrzać mleko i rozpuścić w nim cukier. A po ostudzeniu dolać trochę wód kwiatowych.

W międzyczasie szczyptę ziaren anyżu trzeba zaparzyć w 2 łyżkach wrzątku. 


Po tych wstępnych przygotowaniach, rozpoczyna się właściwa robota, czyli wymieszanie wszystkiego, oprócz tahini, migdałów i sezamu (anyżowych ziarenek też nie bierzemy, używamy tylko wywaru).


 Gotowe ciasto należy wyłożyć do foremki wysmarowanej tahini. Ta nieco dziwna czynność powoduje, że sfuf mają warstwowo różne smaki. Mnie osobiście gorzkawy posmak tahini w dolnej części ciastek nie przypadł do gustu, ale inne osoby testujące twierdziły, że to właśnie jest fajne. Więc piekąc sfuf, nie rezygnujcie z tahini i sami sprawdźcie, jak jest według Was smaczniej.


Przed włożeniem ciasta do piekarnika, pamiętajcie by posypać je szczodrze płatkami migdałowymi i sezamem. Po około 35-40 minutach, wyjmijcie foremkę, a kiedy ciasto przestygnie, pokrójcie je na kwadraty.


Sfuf, które oglądałam w Internecie były intensywnie żółte. Ja, zdaje się, przesadziłam z kurkumą i moje ciastka zrobiły się raczej pomarańczowe, ale smakowały dobrze (poza cienką warstwą o smaku tahini), a to najważniejsze.


Libańskie sfuf zostały zjedzone z przyjemnością, pora zainteresować się kolejnym krajem. Następnym razem znów spotkamy się z kuchnią afrykańską. Zapraszam na danie rodem z Liberii. Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz