sobota, 23 stycznia 2021

KrajKuchnia - Kirgistan

 O państwie, którego kuchnią będziemy się tym razem zajmować, pisałam już na Wyprawach Zagawy, choć nigdy tam nie byłam. Dziś odszukałam tamten wpis i trochę się zmartwiłam, bo okazało się, że choć już w 2014 roku, za sprawą zdjęć z podróży mojej znajomej (są absolutnie fantastyczne, obejrzyjcie koniecznie), podjęłam silne postanowienie odwiedzenia Kirgistanu, to wciąż tego nie zrobiłam. Wstyd po prostu.



Druga kwestia, która mnie zastanowiła, to nazwa tego azjatyckiego kraju. Kirgistan czy Kirgizja? W 2014 pisałam Kirgizja, teraz mówię Kirgistan, ale dlaczego? Badanie internetowe wykazało, że słowa Kirgizja używają podróżnicy, a w oficjalnych informacjach pojawia się Kirgistan. Natomiast „Dobry słownik” twierdzi, że Kirgizja to nazwa przestarzała, wciąż jednak używana. Wyszło mi zatem, że się po prostu przez 7 lat zmodernizowałam. I z tą wiedzą przystąpiłam do realizacji głównego zadania tego odcinka, czyli przyrządzenia dania kirgiskiego.

Ze znalezieniem przepisu nie miałam tym razem najmniejszego problemu, bowiem w książce o kuchni nowych Polaków już dawno wypatrzyłam panią Asylzat Saparbekovą, która podzieliła się recepturami na kilka dań z Kirgistanu. Ogórki po kirgisku zrobiłam dawno temu i były bardzo dobre, więc teraz z ufnością zabrałam się za inny przepis pani Asylzat – bakłażany po kirgisku.

Co prawda, według autorki przepisu, w Polsce „wszystko jakoś inaczej smakuje. Nawet jabłka i woda”, ale mam nadzieję, że bakłażany, które zrobiłam choć zbliżają się do oryginału.

Tym razem, po raz pierwszy w historii KrajKuchni, gotowałam w towarzystwie. Co prawda zdalnym, ale zawsze jakaś odmiana. 

jednoczesne gotowanie i fotografowanie to dla mnie zawsze duże wyzwanie. Teraz spotęgowane jeszcze połączeniem zdalnym :)

Ja u siebie, a A. i F. w swoim zagranicznym domu, zgromadziliśmy wszystkie potrzebne składniki, czyli: bakłażany, pomidory, marchewkę, majonez, orzechy, czosnek, mąkę, natkę i koperek.


Następnie rozpoczęliśmy gotowanie synchroniczne. Rozjechało nam się tylko w kwestii obierania bakłażanów, bo oni wolą ze skórką, a ja bez. Resztę robiliśmy tak samo. Najpierw pokroiliśmy bakłażany na grube plasterki i obtoczyliśmy je w mące. Następnie, czekając aż olej na patelni się nagrzeje, przygotowaliśmy pozostałe składniki – majonez wymieszaliśmy ze zmiażdżonym czosnkiem, 


marchewkę pokroiliśmy cieniutko (obieraczką do warzyw), pomidora standardowo, a natkę i koperek posiekaliśmy.


Kiedy wszystko było przygotowane, przystąpiliśmy do smażenia bakłażanów. Gdy się zrumieniły, osuszaliśmy je z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku, a potem układaliśmy na talerzu i jeszcze ciepłe smarowaliśmy majonezem, przykrywaliśmy marchewką i pomidorem oraz posypywaliśmy zieleniną i orzechami.


A potem nastąpiła degustacja. Recenzja A. i F. brzmiała „Pyszne, wszystkim polecamy”. Moja w sumie też. Tylko z taką uwagą, że dobrze bakłażany zjeść, póki są ciepłe, bo wtedy smakują o wiele lepiej.

Następnym razem wybierzemy się na egzotyczne wyspy Kiribati. Zapraszam, a wcześniej zachęcam do obejrzenia nieprawdopodobnie pięknych krajobrazów Kirgistanu.

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz