sobota, 27 czerwca 2020

KrajKuchnia - Haiti

Na literę H nie ma zbyt wielu krajów, a i tak chyba po polsku więcej niż w innych językach. Ja korzystam z listy w polskiej Wikipedii znającej 4 państwa, których nazwa zaczyna się na tę literę. W trzech byłam, w jednym nie. Tym jednym jest bohater dzisiejszego odcinka, czyli Haiti.

Haiti, którego nie należy mylić z Tahiti, to niewielkie państwo leżące na tej samej wyspie, co Dominikana. Niestety radzi sobie gorzej niż sąsiadka i nie zalicza się raczej do rajów turystycznych. No a skoro jest biedne i dalekie, to mało się o nim u nas mówi. Choć jeśli komuś się chce, może nawet poczytać po polsku literaturę haitańską. Wydano kilka pozycji, z których najbardziej zainteresowała mnie „Hadriana moich marzeń” Renégo Depestre. Mam zamiar ją przeczytać, ale zanim to się stanie, ugotuję sobie coś haitańskiego.

zdaje się, że masło zapomniało zapozować

Mayi moulen to danie składające się z: pomidorów, cebuli, szpinaku, mąki kukurydzianej, sera, masła i awokado (do podania obok). Dodatkowo, żeby zrobić tę potrawę należy mieć granulowany czosnek, suszoną natkę, tymianek i pieprz.


Zgromadziwszy to wszystko, można przystąpić do gotowania. Najpierw należy wrzucić na gorący olej poszatkowaną cebulę i wszystkie suche przyprawy. Po chwili dorzuca się pomidory, szpinak i dolewa trochę wody. Wszystko to razem ma stać na dużym ogniu do zagotowania. Kiedy zacznie się bulbonić, dosypuje się dość sporo mąki (tak, żeby zrobiła się gęsta masa), przykrywa garnek i zmniejsza ogień. 


Po paru minutach trzeba jeszcze dosypać tarty żółty ser i dołożyć kilka łyżek masła.


Następnie ustawia się ogień na zupełnie malutki i gotuje wszystko razem 20 minut albo aż będzie gotowe. To, że ktoś robi tę potrawę pierwszy raz w życiu i nie wie, po czym poznać, że jest gotowa, nie przyszło jakoś do głowy autorowi przepisu.

Gotowałam zatem mayi moulen 20 minut, a potem – stwierdziwszy, że jest podobne do tego na zdjęciu w internecie – przełożyłam na talerz i podałam w towarzystwie pokrojonego na plasterki awokado. Dobre było! Trochę zbyt ciężkie na codzienne jedzenie, ale smaczne.

A następnym razem wracamy do Europy. Będzie danie hiszpańskie, zapraszam!


Ps: właśnie dowiedziałam się czegoś bardzo ciekawego o odwiecznej przyjaźni polsko-haitańskiej. Przeczytajcie koniecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz