wtorek, 4 września 2018

Co mnie dziwi w Edynburgu


Prawie każdy, z kim rozmawiałam o mojej najnowszej podróży, był już w Edynburgu. A przynajmniej ma ciocię, kolegę albo szwagra, którzy tam mieszkaj i pracują. Myślę więc, że opisywanie oficjalnych atrakcji turystycznych szkockiej stolicy nie ma wielkiego sensu. Zamiast tego stworzyłam krótką i zwięzłą listę moich osobistych edynburskich zaskoczeń.

to nie jest zdziwienie, tylko oczywista oczywistość


1. Dzika góra w środku miasta. 


Wiedziałam, że w Edynburgu są wzgórza, ale myślałam, że mają miejski, wyasfaltowany lub wybrukowany charakter. Tymczasem okazało się, że zwiedzanie stolicy Szkocji rozpoczynam trekkingiem. Może nie jakimś szczególnie długim i dzikim, ale jednak szłam po kamieniach i korzeniach wśród kolczastych jeżyn i jałowców, a dokoła widziałam całkiem porządne wzniesienia. Oraz bardzo dużo ludzi, ale o tym będzie w punkcie trzecim.



2. Działające przez okrągły rok sklepy bożonarodzeniowe. 


Rozumiem, że można lubić święta, ale żeby aż tak? Chociaż trzeba przyznać, że ozdoby choinkowe mają tam bardzo ładne i od razu pomyślałam, że gdybym zamieszkała w Edynburgu, to co miesiąc kupowałabym jedną bombkę. I po kilku latach miałabym choinkę jak z bajki!




3. Tłumy i kolejki. 

tu kolejka po bilety na festiwalowe wydarzenia

Wiem, że Edynburg w sierpniu, podczas festiwalu to nie to samo co Edynburg w innych miesiącach, ale ja byłam tam tylko jeden raz, więc dla mnie już taki pozostanie (przynajmniej do kolejnej wizyty) – najbardziej zatłoczone miasto świata po prostu! No i te kolejki! Szkoci to bardzo zdyscyplinowany naród i nigdzie nie czekają bezładną gromadą, tylko od razu formują kolejkę. A że tłumy dzikie, to i kolejki dłuższe niż pamiętam z dzieciństwa. Do autobusu, na koncert, do piekarni, do muzeum. I do kawiarni, w której podobno został napisany Harry Potter.

o, tu właśnie powstał Harry Potter


4. Sklepy w kościołach. 


Zawsze myślałam, że tylko źli radzieccy komuniści przerabiali świątynie na sklepy meblowe i muzea ateizmu. Tymczasem okazuje się, że i dobrzy kapitaliści mają takie pomysły. W centrum Edynburga stoi wiele budynków, które nie pozostawiają  wątpliwości, co do ich pierwotnego przeznaczenia. Tylko jedna katedra wciąż służy szkockim chrześcijanom, Wszystkie inne kościoły, do których udało mi się zajrzeć, były sklepami, galeriami, a nawet barami.



5. Palmy. 


Pogoda głównie do bani, niebo w kolorze stali, a palmy rosną! I to nie w doniczkach wcale. Może nie na każdym rogu i nie w wielkich skupiskach, ale jednak są. A u nas, choć mamy o wiele cieplej, rosnąć nie chcą.

Lista miała być krótka, więc dodam jeszcze tylko jeden punkt.

6. Niedźwiedź Wojtek. 


To bardzo miła niespodzianka, że Szkoci postanowili upamiętnić dzielnego polskiego niedźwiedziego żołnierza i postawili mu pomnik w reprezentacyjnym miejscu miasta. A na tabliczce obok napisali, że Wojtek – podobnie jak wielu jego bohaterskich rodaków – nie mogąc wrócić do Polski, postanowił zamieszkać w Edynburgu (a dokładnie w miejscowym ZOO, gdzie spędził ostatnie lata swojego życia).

żołnierz jest nie tylko Polakiem, ale i warszawiakiem

A na zupełne zakończenie jeszcze jedno małe zdziwienie. Parlament Szkocji wygląda tak:

Pàrlamaid na h-Alba - po szkocku znaczy to: Parlament Szkocji

Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz