czwartek, 2 sierpnia 2018

Obiady czwartkowe


W zeszłym tygodniu pisałam o chińskich śniadaniach, więc właściwie dziś powinny być obiady. Ponieważ jednak będąc w Pekinie, obiady jadałam wieczorami, opowiem Wam najpierw o przekąskach, które stanowiły moje wyżywienie w ciągu dnia.


Na wstępie muszę zaznaczyć, że chińskie przekąski są dziwne.

kurze łapki w czterech sosach do wyboru. Według niektórych prawdziwy rarytas.

 Czasami to dobrze, ale czasami raczej nie. Takie na przykład skorpiony nabite żywcem na patyki, nie podobały mi się. I nie podjęłam próby ich zjedzenia.

bardziej niż zjeść, miałam ochotę je uwolnić. Ale nie zrobiłam ani jednego, ani drugiego

Grube mięsiste larwy, próbujące wydostać się z kokonów w dziale rybnym pewnego supermarketu też niezbyt przypadły mi do gustu. 

tu jeszcze żywe, przynajmniej niektore. Na ulicznym straganie byly sprzedawane na patyku, chyba pieczone

Ale już szaszłyki z owoców morza, psich grzybów i innych kulek surimi wydały mi się zachęcające. Tylko okropnie trudno było się zdecydować, co wybrać, a niestety patyków mieszanych nie było.


Przyjemną przekąską są też płaty mięsa na słodko, ale wiem, że tu mój gust odbiega raczej od średniej słowiańskiej. 


Po naszemu słodkie są desery, a mięso powinno być raczej słone. Ja jednak lubię przewrotne połączenia smakowe. Pewnie też dlatego dobrze wspominam maślane bułki przełożone budyniowym kremem, otoczone panierką z nie wiem czego i posypane słonymi kawałkami wodorostów. 


Nie mam pewności czy była to przekąska słona czy może deser, ale w sumie, co za różnica? Zwłaszcza, że chińskie słodycze są niezbyt słodkie. Ale o nich to już następnym razem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz