Nawet jeśli człowiek zupełnie nie ma czasu albo pieniędzy na
dalekie egzotyczne wyprawy, to przecież nie oznacza, że trzeba rezygnować z
podróżowania. Zawsze można wsiąść w tramwaj (albo autobus – wedle upodobania) i
udać się na wycieczkę.
to będzie bardziej podróż w czasie niż w przestrzeni
Ja postanowiłam złożyć wizytę jednemu z najznamienitszych warszawskich
okien. Przed wojną należało do pokoju „na
górce” i zdobne było w białe skrzyżowane firanki. Osłaniały one wnękę okienną,
która była ulubionym miejscem zabaw pewnej miłej panienki.
Po wojnie zaś okno to wyglądało tak:
tak prezentował się Zamek od połowy września 1944 roku
Już wiecie, prawda? Oczywiście chodzi mi o okno mieszkania
Żeromskiego, które dziwnym zrządzeniem losu stało się praktycznie wszystkim, co
pozostało nam z warszawskiego Zamku Królewskiego. Dlatego,
choć wmontowanie tego fragmentu w odbudowywane mury Zamku było szalenie
trudne, konstruktorzy dołożyli wszelkich starań, by tego prawdziwego kawałka
nie utracić. Przełamaną w dwóch miejscach i odchylającą się 20 centymetrów od
pionu sterczynę obudowano stalową konstrukcją. A potem za pomocą przegubów
pneumatycznych, metodą pompowania wyprostowano ścianę i połączono z nowym
murem.
No i dzięki tym zabiegom, w poniekąd odtworzonym mieszkaniu
Żeromskiego, możemy popatrzeć, a nawet dotknąć prawdziwego historycznego Zamku.
to ono!
A dlaczego odtworzonego poniekąd? A właśnie nie wiem. Córka
pisarza, pani Monika Żeromska, czyli panienka, która lubiła zabawy przy
tym oknie, w swoich wspomnieniach bardzo dokładnie opisała wygląd mieszkania,
kolory ścian, rodzaj mebli, wszystko.
Wydawać by się mogło, że zrekonstruowane mieszkanie jednego
z najwspanialszych polskich pisarzy, znajdujące się na Zamku Królewskim i
jeszcze do tego posiadające jedyny autentyczny fragment zamkowej ściany, to
wspaniała atrakcja turystyczna. Tymczasem mieszkanie niby jest, ale nie ma w
nim żadnych pamiątek po Żeromskim (oprócz trzech czy czterech fotografii),
umeblowane jest inaczej niż przed wojną i w ogóle nie należy do trasy
turystycznej!
tu widać schody prowadzące do pokoju "na górce" oraz oświetloną reflektorami maskę pośmiertną Piłsudskiego. To, że marszałek zmarł 10 lat po śmierci Żeromskiego jest chyba wystarczającym dowodem na to, że maska ta nie należała do wyposażenia mieszkania pisarza
Ciężko to zrozumieć.
Ale jeśli będziecie mieli okazję – stworzycie grupę i
zarezerwujecie wizytę albo zamówicie lekcję muzealną – to idźcie do mieszkania
Żeromskiego koniecznie. Słynne okno jest tego warte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz