U nas właśnie zaczął się jednodniowy sezon na pączki, w
Izraelu tradycyjnie je się je w czasie trwającej osiem dni Chanuki.
Święto to obchodzone jest na pamiątkę ocalenia judaizmu, czyli
jedynej ówczesnej religii monoteistycznej, przed zniszczeniem, jakie groziło jej
ze strony politeistycznych Greków.
„Dla Greków piękność
była świętością, dla Żydów świętość była pięknem.” Różnica zbyt wielka, by dało
się nie zwracać na nią uwagę. Dlatego wybuchło powstanie, a Grecy zostali
wygnani z Izraela. Wtedy też wydarzył się cud – w świątynnym świeczniku ilość
oleju wystarczająca zazwyczaj na jeden dzień, paliła się przez osiem dni.
Osiem świeczek upamiętnia osiem dni, dziewiąta służy do odpalania codziennie kolejnej świeczki. Kandelabr powinien stać w takim miejscu, by widzieli go przechodnie, bo należy głosić światłość światu. I tylko do tego służy światło tego świecznika. Nie należy przy nim czytać czy oświetlać sobie drogi
I dlatego właśnie Chanuka trwa osiem dni, podczas których codziennie
zapala się kolejną świeczkę w chanukowym kandelabrze oraz zjada duże ilości
smażonych na oleju placków i pączków. Zwłaszcza pączki są zauważalnym
zwiastunem zbliżającej się Chanuki. Tak jak u nas po Wszystkich Świętych w sklepach
pojawiają się bombki i mikołaje, tak w Izraelu już na początku listopada nie
sposób przeoczyć pączków, kuszących z wystaw wszystkich sklepów i kawiarni.
Początkowo patrzyłam na nie z pewnym politowaniem, bo
myślałam, że izraelscy cukiernicy nie potrafią wstrzyknąć dżemu do środka i
dlatego wszystkie pączki mają wystające bąbelki. Jednak kiedy kupiłam sobie
pyszniutkiego, cieplutkiego pączusia, musiałam zwrócić honor i odszczekać
obelgi. Dżem był jak najbardziej w środku, a ta kropka na wierzchu to po prostu
znacznik, pozwalający odróżnić pączki z czekoladą od tych z konfiturą czy
budyniem.
Dobre pączki jadłam w Izraelu o dziwo nie tylko w
kawiarniach żydowskich, ale też w arabskiej restauracji. Jednak zanim mi je
podano musiałam stawić czoła (na szczęście nie byłam sama) 23 talerzykom z
przystawkami.
Kiedy byłam zupełnie pełna, dostałam wielką i pyszną rybę, a
potem już bez dłuższej zwłoki mogłam zajadać pączki. No, może raczej pączusie.
z Chanuką raczej nie mają wiele wspólnego, ale to nic i tak je zjadłam
Mmmm, rozmarzyłam się…. Co za szczęście, że w kuchni czeka
na mnie taca pełna pączków! A Wy ile już dziś zjedliście?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz