piątek, 8 sierpnia 2014

Susa raz jeszcze


Tak jak obiecałam, wracam jeszcze do Susy, bo poprzednim razem nie pokazałam Wam zdjęć z miejsca, które spodobało nam się najbardziej, czyli z muzeum, prezentującego życie bogatego suskiego mieszczanina.


Mieści się ono w starym domu, którego budowę rozpoczęto w 928 roku.
 
Z tamtych odległych czasów pozostało jednak niewiele, to co dziś prezentowane jest zwiedzającym, to głównie sprzęty domowe i meble z XIX wieku (choć można obejrzeć także kontrakt ślubny podpisany 700 lat temu). 
 
 Rodzina właściciela budynku mieszka w kilku pomieszczeniach na piętrze, pozostałe udostępniając zwiedzającym. I choć robią to oczywiście dla pieniędzy, pani sprzedająca bilety nie tylko wpuściła nas do środka zupełnie za darmo, ale jeszcze pokazała zdjęcia rodzinne i wypożyczyła pisemny przewodnik po muzeum.
Dzięki temu mogę Wam opowiedzieć, że dom ten przeznaczony był dla właściciela i jego dwóch żon. Wszyscy mieli wspólny dziedziniec, ale sypialnie i saloniki były oddzielne.

wewnętrzny dziedziniec domu

łóżko drugiej żony
 
Apartamenty drugiej żony mienią się wieloma kolorami. Udekorowano je tak, żeby ułatwić kobiecie (i odwiedzającym ją koleżankom) spędzającej całe dnie na nicnierobieniu, zabijanie nudy.
 
 Również w tym celu ustawiono na półce pod sufitem kolekcję wielobarwnych flakonów. Według przewodnika, stanowią one rozrywkę dla oczu osób wylegujących się na stojących w saloniku leżankach.

 
Pokoje pierwszej  żony są nieco inne, bo musiało się w nich zmieścić też łóżko małżeńskie. Umieszczono koło niego oliwną lampkę, która od czasów rzymskich wyznaczała długość wykonywania małżeńskiej powinności.
na lampce wyrzeźbiono scenkę chyba z Kamasutry
 
Tak długo, jak ogień płonął mąż musiał sprawiać przyjemność żonie, swoją trzymając na wodzy. Gdy lampka gasła następowała kulminacja miłosnej nocy, po czym kobieta opuszczała łoże małżonka, przenosząc się na inne posłanie.

fotografia jednego z ostatnich użytkowników oliwnej lampki
 
Sypialnia pierwszej żony była też wyposażona w łazienkę, której ściany wyłożono marmurem z włoskiej Carrary. Można w niej było skorzystać z bieżącej wody, co w XIX wieku było luksusem nie tylko w Afryce.

 
Obejrzawszy wszystkie pomieszczenia na parterze (a, zapomniałam dodać, że była tam jeszcze sypialnia dla dzieci w wieku powyżej 10 lat ), zwiedzający może wejść po bardzo ładnych schodach na piętro.
 
Tam znajduje się mała kuchnia, przeznaczona jedynie do przygotowywania kawy i herbaty oraz ewentualnie podgrzewania dań.
 
Do prawdziwego gotowania służyła druga kuchnia umiejscowiona w części domu przeznaczonej dla służby.
państwo mieli wodę bieżącą, służba korzystała ze studni (na piętrze)
 
Oprócz niej i „hotelu robotniczego” znajdowała się tam wieża (wys. 65 m n.p.m.) dzięki której można było obserwować księżyc i wyznaczać początek i koniec ramadanu (to ważna sprawa, która nawet w dzisiejszych czasach sprawia wiele trudności, czego sama doświadczyłam 2 tygodnie temu).
 
Odwiedzającemu muzeum turyście przydaje się ona raczej do obserwowania panoramy miasta, które z tej wysokości prezentuje się wspaniale.

fragment murów miejskich z IX wieku
 
No, to chyba opisałam wszystko. Pozostałe miejsca obejrzycie sobie w Susie sami, bo wybieracie się tu, prawda??

2 komentarze:

  1. Nicnierobienie nie jest moim ulubionym zajęciem, ale faktycznie rozrywki dla oczu sporo :).

    Bardzo ciekawe, ale chyba pytania, które cisną mi się do głowy zadam Ci już w bezpośredniej rozmowie ...

    Pewnie, że bym się tam wybrała!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybierz się koniecznie! To łatwy kraj i można tu tanio przylecieć poza sezonem.

      Usuń