Nigdy nie myślałam, by pojechać na Maltę. Właściwie nie wiem, dlaczego, bo czytając teraz o tym kraju, wydaje mi się ciekawy. Jako najbardziej południowe państwo Europy gwarantuje dobrą pogodę praktycznie przez cały rok, a ze zdjęć w Internecie wynika, że jest tam wiele pociągających miejsc – zarówno pięknych widokowo, jak i interesujących zabytkowo.
A jednak rzadko ktoś tam jeździ. Z moich znajomych przychodzi mi do głowy tylko jedna osoba, która kiedyś odwiedziła Maltę (z tego co pamiętam, była zadowolona z wycieczki). A Wy byliście na którejś z maltańskich wysp?
A jeśli tak, to czy jedliście tam pierożki lub inny w kształcie
wypiek z ciasta prawie francuskiego i z nadzieniem z ricotty? Jest to podobno
bardzo popularne maltańskie jedzenie uliczne.
Ja postanowiłam zrobić taką bardziej wypasioną jego wersję,
prezentowaną w Internecie przez budzącą zaufanie panią Maltankę.
Do przyrządzenia tego dania potrzebne są: mąka, masło, sól,
cebula, czosnek, cukinia, dynia, groszek, natka, mięta, jajko i ser typu ricotta.
Z mąki, masła i soli robi się ciasto. Początkowo chciałam pójść na łatwiznę i po prostu kupić mrożone ciasto francuskie, jednak ostatecznie postanowiłam zrobić je sama. Zwłaszcza, że zgodnie z przepisem, ciasto na maltański placek trzeba tylko dwa razy rozwałkować i posmarować masłem, a przy francuskim, tę procedurę powtarza się więcej razy.
Tak więc, zagniotłam mąkę z masłem i solą, a gdy uzyskałam gładkie ciasto, wstawiłam je na dwie godziny do lodówki. Następnie rozwałkowałam na bardzo cieniutki placek, który posmarowałam masłem.
Potem ciasto zrolowałam, owinęłam folią i zostawiłam na trzydzieści minut.
Gdy już odpoczęło, znów je rozwałkowałam i ułożyłam na blasze, podwijając nieco brzegi i zostawiając kawałek, który później miał stać się pokrywką.
W czasie tych okresów oczekiwania, przygotowałam nadzienie. Cukinię i dynię starłam na tarce,
a cebulę poszatkowałam. Następnie podsmażyłam wszystko na oleju, zaczynając od cebuli z dodatkiem czosnku, a po kliku minutach dorzucając pozostałe warzywa, w tym groszek. Na koniec dodałam też natkę i miętę. No i oczywiście doprawiłam solą oraz pieprzem.
Ser z jajkiem wymieszałam najpierw oddzielnie,
ale potem połączyłam z tym, co na patelni. Tak przygotowany farsz wyłożyłam na ciasto.
Najpierw przykryłam je szczelnie tym kawałkiem, który odłożyłam jeszcze na etapie wałkowania, a potem w starannie zalakowanym pierogu porobiłam z wierzchu nacięcia. Dzięki nim z ciasta mógł wydostać się ewentualny nadmiar wilgoci.
Piekłam maltański pieróg około 40 minut. Gdy wystygł,
pokroiłam go na kawałki i podałam gościom. Byli zadowoleni.
Następnym razem będzie potrawa z Maroka, zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz