niedziela, 21 lutego 2021

KrajKuchnia - Kolumbia

 Nigdy nie byłam w Kolumbii. Ale tak się złożyło, że w różnych momentach życia spotykałam ludzi pochodzących z tego kraju. Z pewną Kolumbijką dzieliłam nawet przez kilka miesięcy kuchnię i łazienkę.


Nie mogę zatem powiedzieć nic o samym kraju, ale już o ludziach troszkę tak. No i wychodzi mi, że Kolumbijczycy są różni. Czyli prawdopodobnie jest z nimi dokładnie tak, jak ze wszystkimi innymi narodami, które mają w swoim gronie ludzi mądrych i głupich, dobrych i trochę mniej, zabawnych i nudnych… Są wśród nich też tacy, którzy pieką przepyszne bułeczki zwane pan de yuca.

Od jednej z takich osób pochodzi przepis, zgodnie z którym zrobiłam kolejną potrawę do kolekcji KrajKuchni.

Najtrudniejszym składnikiem pan de yuca jest tapioka, czyli skrobia z manioku, która po hiszpańsku nazywa się yuca. Straszne zamieszanie panuje w nazewnictwie, bo jeszcze plącze się tam w okolicy kassawa i w ogóle nie wiadomo, co jest czym, ale ogólnie rzecz biorąc chodzi o coś podobnego do mąki ziemniaczanej, która też nazywana jest skrobią.

podziękowania dla A. - za pomysł i tapiokę

Pozostałe składniki to: tarty ser typu twarda mozzarella, masło (w temperaturze pokojowej), jajko i proszek do pieczenia. Z tego wszystkiego i szczypty soli należy zagnieść gładkie ciasto. W tym stanie można je przechowywać nawet dobę w lodówce. Ale nie trzeba. Ja upiekłam bułeczki tego samego dnia, trzymając przedtem ciasto na chłodnym balkonie przez godzinę.


Zimne ciasto podzieliłam na kulki wielkości mniej więcej 2/3 kajzerki 


i wstawiłam do nagrzanego maksymalnie piekarnika na 7 minut. To znaczy taki był plan, ale zagadałam się i tak naprawdę bułki piekły się 10 minut. A potem jeszcze 5 minut dochodziły w wyłączonym, ale wciąż gorącym piekarniku.


Wyjmując je, miałam mieszane uczucia, bo jakieś takie niekształtne wyszły i nie miałam pewności, czy nie zrobił się zakalec. Jednak pierwszy kęs rozwiał wszystkie wątpliwości. Bułeczki były absolutnie fantastyczne. Ciepłe, pachnące i pyszne. Nie wiem, jak sprawują się następnego dnia i z czym powinno się je jeść, bo zanim zdążyłam się nad tym zastanowić, bułeczek już nie było. Rozprawienie się z całą blachą bułek zajęło dwóm osobom jakieś 20 do 30 minut. Zjedzone zostały bez żadnych dodatków, bo smakowały tak świetnie, że nie warto było ich niczym zagłuszać.

podziękowania dla O. - za zdjęcia i pomoc w jedzeniu

Mam nadzieję, że kiedyś pojadę do Kolumbii i spróbuję pan de yuca w wersji oryginalnej, choć nie sądzę, by mogły być jeszcze lepsze.

A następnym razem zapraszam Was na niebanalną potrawę komorską.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz