Tegoroczna zima wyjątkowo daje mi się we znaki. Dlatego uciekam
od niej jak mogę, a ponieważ chwilowo nie mogę zbyt wiele, to zamiast ciepłych
krajów podróżuję do ciepłych wnętrz, pozwalających zapomnieć o tym czymś co
panoszy się za oknem.
Takim miłym miejscem, które z każdej nawet najbardziej
zmęczonej życiem kobiety uczyni radosną dziewczynkę, jest warszawskie muzeum
domków dla lalek. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni zgromadzono tam tyle
cudów, że można je spokojnie oglądać pół dnia z poczuciem, że minęła zaledwie chwilka.
Świat lalek jest zachwycający. Właściwie to chyba był, bo
dziewięćdziesiąt procent ekspozycji pochodzi sprzed wojny lub lat bezpośrednio
po niej. Wtedy ludziom się chciało i nawet lalkom dawali wszystko starannie
wykonane i dopieszczone w każdym detalu. Prezentowany w muzeum współczesny plastikowy
dom muminków, choć niby fajny, duży i piętrowy tak bardzo odbiega od tych
wszystkich koronkowych poduszek,
ręcznie tkanych dywaników, malusieńkich prawdziwie drukowanych gazet,
książek z prawdziwymi stronami, kryształowych flakoników z perfumami, fajek
wodnych,
filiżanek z herbatą, kolczyków i naszyjników, niedokończonych robótek
ręcznych
i całego mnóstwa innych precyzyjnie wykonanych przedmiotów codziennego
lalczynego użytku,
te łyżki i widelce mają ze 2 cm długości
że aż mi się smutno zrobiło, gdy na niego patrzyłam.
Ale to jedyna przykrość jak spotkała mnie w świecie lalek.
Poza tym wszystko było absolutnie fantastyczne. Sklep bławatny, w którym lalki
mogą wybierać spośród dziesiątek różnych materiałów, tasiemek, guzików i
przyborów do robótek ręcznych
i salon mody ślubnej dla lalek planujących
zamążpójście.
Przyszłe panny młode kupują w nim nie tylko suknie, ale też
koronkowe rękawiczki,
wytworną bieliznę, pantofelki i biżuterię z maleńkimi lalczynymi
kolczykami włącznie.
Bardzo podobał mi się też sklep z zabawkami, w którym lalki
zaopatrują się w lalki, zapakowane w gustowne pudełka.
W świecie lalek jest tak pięknie, że nawet mieszkanie pisarza, ze zlewem pełnym brudnych naczyń,
zapyziałym prysznicem i
okropnym bałaganem, wprawia w zachwyt.
pisarz w fazie kryzysu twórczego
Nie dam rady opowiedzieć Wam o wszystkim, co mi się w muzeum
spodobało. Więc jeszcze tylko pokażę
kilka scenek z działu zabawek sakralnych, popularnych zwłaszcza we Włoszech w
XIX i na początku XX wieku. Nie jestem do końca przekonana, czy zabawa w
pogrzeb w klasztorze może sprawić, że dziecko stanie się bardziej pobożne, ale
najwyraźniej dziewiętnastowieczni Włosi tak właśnie uważali.
oprócz pogrzebu można bawić się też w ślub:
lub spowiedź:
A jak wyglądały zabawki dla niemieckich dzieci w latach
wojny? Ha! Kto chce się tego dowiedzieć musi wybrać się do muzeum domków dla lalek
osobiście! I na pewno nie pożałuje, nawet jeśli od bardzo dawna nie nosi
wstążek na warkoczach.
kto by nie chciał pobawić się w dom z takim tarasem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz