niedziela, 15 grudnia 2019

KrajKuchnia - Benin


Benin to bardzo szczególny dla mnie kraj.


Na benińskiej plaży w doborowym towarzystwie piłam chłodne różowe wino, zagryzając serem z Biedronki i szydełkując.

wino chłodne i podane w szkle, czyli ekstremalny poziom luksusu

było to mniej więcej tutaj

W szkole niedaleko Grand Popo poznałam fantastyczne dzieciaki, którym zaśpiewałam piosenkę z repertuaru Natalii Kukulskiej (gdy była małą dziewczynką).

dzielne dzieci dały radę wysłuchać całej piosenki

W gościnnym domu B. zrobiłam pierwszy raz w życiu wykrój spódnicy z 8 klinów.


No i oczywiście jadłam.

najważniejsze benińskie danie - igname pilé z sosem arachidowym

Kiedy więc przyszło mi zrobić benińską potrawę, wiedziałam od razu dwie (a może nawet trzy) rzeczy. Że będzie to sos arachidowy i że o przepis poproszę B. Wiedziałam też, że nie uda mi się zrobić igname pilé – czyli kluchy, z którą sos się zawsze podaje, ale uznałam, że to nie może być powodem do niezrobienia tego dania. 

oprócz odpowiednich składników trzeba jeszcze mieć specjalistyczny sprzęt

Po prostu w roli igname wystąpią kluski śląskie z dziurką, podobne w konsystencji i w smaku w sumie też.

to oryginał

a to polski zamiennik

A zatem, najpierw skontaktowałam się z B. Następnie skompletowałam potrzebne składniki, czyli: masło orzechowe, pomidory, cebulę i ostre papryczki. Ponieważ wg B. „można wrzucić kawałki marchewki albo ziemniaczka i kawałki kapustki”, a ja akurat miałam w lodówce smutną kapuścianą piętkę, z którą stanowczo należało jak najszybciej coś zrobić, więc włączyłam ja do benińskiego zespołu.


Samo przygotowanie sosu nie jest szczególnie skomplikowane. Na podsmażoną cebulę wrzuca się pomidory, potem dodaje masło orzechowe i właściwie już. Trzeba jeszcze tylko przyprawić (ostrą papryką koniecznie, a solą i pieprzem według uznania) i dołożyć te ewentualne marchewki i kapustki. Ja, żeby zużyć cały kawałek, wkroiłam do sosu wszystko co miałam i trochę to wpłynęło na konsystencję sosu. To znaczy, był smaczny, ale różnił się nieco strukturą od tego, co jadłam w Beninie.


Na szczęście w smaku był bardzo podobny – a to przecież najważniejsze. Podany w towarzystwie klusek śląskich stał się bardzo zacnym daniem obiadowym, jednocześnie smacznym i budzącym wspomnienia.


Benin wciąż plasuje się wysoko na mojej liście wyjazdowej i mam nadzieję, że niedługo znów będę jadła sos z prawdziwym igname pilé. A na razie zapraszam na danie z zupełnie innego krańca świata – kolejny kraj to Bhutan. Już za chwileczkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz