niedziela, 4 stycznia 2015

Muzeum chleba

Jak ważny jest chleb, wie każdy. A jak okropny jest jego brak, wie ten, kto podróżuje po świecie. Wystarczy wyjechać poza strefę polsko-ukraińsko-rosyjsko-białoruską. Po tygodniu zaczyna doskwierać pewien brak, po dwóch, tęsknota do prawdziwego, pachnącego, świeżego chleba staje się nieznośna, a po miesiącu… Między innymi dlatego właśnie tak miłe są powroty i powitalne przyjęcia, na których nigdy nie może zabraknąć chleba (i białego sera, ale o tym kiedy indziej).
Myślę, że ten wstęp w zupełności wystarczy za wytłumaczenie, dlaczego na pierwszą w nowym roku wycieczkę wybrałam się do muzeum chleba.


Żeby je zwiedzić należy najpierw zadzwonić i umówić się, bowiem muzeum jest prywatną nienastawioną na zysk inicjatywą i czynne jest tylko w godzinach pracy jego właściciela, pana Mariana Pozorka (www.warszawskie-muzeum-chleba.pl).
Dodzwonić się nie jest łatwo, ale opłaca się podejmować kolejne próby. Kiedy bowiem już się dodzwonimy i umówimy, to potem czekają nas wyłącznie same przyjemności. Twórca, właściciel i kustosz w jednej osobie, ubrany w firmowy strój z emblematami cechu piekarzy i pięknymi czerwonymi guzikami, osobiście oprowadza po swoich zbiorach.

jedna z muzealnych sal


 Pokazuje nie tylko maszyny do wyrobu kajzerek czy mielenia maku i bułki tartej, ale też rzeźby, obrazki i przeróżne inne pamiątki. Niektóre z nich pochodzą nawet z XIX wieku. 

kwit z 1857 roku


W muzeum zgromadzone są przeróżne certyfikaty piekarskie, żołnierskie kartki na chleb i inne ciekawostki. Mnie najbardziej spodobało się urządzenie do trzepania worków. Kiedyś ludzie nie marnowali darów Bożych, a w worku po wysypaniu mąki, pozostaje jej zawsze około 5%. Dzięki specjalnej maszynie te procenty odzyskiwało się i wypiekało potem z tego chleb dla koni.

kręcąc korbą, wydobywa się z worków nawet najmniejsze drobinki cennej mąki


W muzeum jest wiele innych ciekawych eksponatów, które można nie tylko oglądać, ale też dotykać i fotografować. 

worki z czasów wojny


A wszystko za darmo, bo właściciel stworzył to miejsce nie dla zysku, ale żeby „ocalić od zapomnienia”. Jeśli jednak bardzo chcecie wydać jakieś pieniądze, to tuż przy muzeum czynna jest piekarnia, która w ofercie ma nawet chleb karaimski.



A, chyba jeszcze nie napisałam, gdzie się to muzeum znajduje. Na Pradze, przy ulicy Jadowskiej, naprzeciwko Fabryki Trzciny. Tylko pamiętajcie, żeby najpierw zadzwonić!

1 komentarz: