sobota, 5 grudnia 2015
niedziela, 29 listopada 2015
sobota, 28 listopada 2015
Święte miasto, Jerozolima cz.1
Jerozolima to miasto jak żadne inne na całym świecie. Dla
muzułmanów jest trzecie co do ważności (po Mekce i Medynie), ale już dla żydów
i chrześcijan to absolutny numer jeden.
Oczywistym jest, że będąc w Jerozolimie odwiedziłam przede wszystkim najświętsze
miejsca trzech wielkich religii. Opowiem Wam o nich w takiej kolejności, w
jakiej je zwiedzałam. Ta zaś wzięła się z tego, że Wzgórze Świątynne dostępne
jest dla turystów tylko przez 3 godziny dziennie. Udało mi się w nie trafić, bo
kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. A ja w dniu pierwszej wycieczki do Jerozolimy wstałam
bardzo rano i już o 6:48 siedziałam w autobusie, który wiózł mnie do świętego
miasta.
Podróż umilałam sobie przeglądaniem przewodników, w których
wyczytałam, że na wzgórze można wchodzić od 7 do 10:30 rano. Od razu zatem po
przyjeździe do Jerozolimy pobiegłam w stronę błyszczącej złotej kopuły
potężnego meczetu.
sobota, 21 listopada 2015
wtorek, 17 listopada 2015
niedziela, 15 listopada 2015
Opowiem Wam o Tel Awiwie
- Od razu widać, że jesteś turystką – orzekła D. – Żadna
Izraelka nie założyłaby w listopadzie japonek. Ani nawet sandałów. Jak tylko
oficjalnie zaczyna się sezon zimowy wyciągają botki i kozaki. To, że na dworze
jest 25 stopni, nie ma żadnego znaczenia.
Niezrażona tym faktem (a nawet nieco zadowolona, bo
wymyśliłam sobie, że turysta nie stanowi atrakcyjnego celu dla nożowników,
którzy ostatnio grasują w Izraelu) udałam się w lekkim obuwiu na spacer po Tel
Awiwie, który odkrywałam na nowo po
prawie dziesięcioletnim niewidzeniu.
czwartek, 12 listopada 2015
Obiady czwartkowe
Zgodnie z zapowiedzią zaczynam izraelskie opowieści. A że akurat dziś jest
czwartek, to na początek opowiem Wam, co przywiozłam do jedzenia. Przede
wszystkim figi, które są chyba najtrudniejszym na świecie towarem do przewożenia. Z jajkami
bym się mniej cackała, całą podróż z Tel Awiwu do domu oka z nich nie spuszczałam, własną piersią zasłaniałam i pilnowałam, żeby mi się przypadkiem
nie zgniotły, a i tak dwie musiałam wyrzucić. Szczęśliwie reszta przetrwała i
oto sałatka, o której wspominałam już wczoraj. Polski ser, tunezyjski tymianek,
izraelskie figi i orzechy włoskie – prawdziwie multietniczna sałatka!
środa, 11 listopada 2015
Krótkie wakacje
Mordor wypuścił mnie
na chwilę ze swych szponów, postanowiłam więc jak najlepiej wykorzystać te kilka wolnych
dni. Żeby jakość zastąpiła ilość nie mogłam pojechać byle gdzie - dlatego wybrałam się w miejsce najważniejsze.
Ziemia Izraela znajduje się w środku świata, Jerozolima w środku Ziemi Izraela [Ez 5:5]
Co
widziałam w centrum świata opiszę już wkrótce, jak tylko się rozpakuję, zrobię
sałatkę z przywiezionych fig
kupiłam też oczywiście mnóstwo innych pyszności
i przejrzę wszystkie zdjęcia.
trochę ich jest...
Tak więc za dzień
lub dwa początek relacji z wyprawy do Ziemi Świętej.
Do zobaczenia!
czwartek, 3 września 2015
czwartek, 20 sierpnia 2015
Obiady czwartkowe
W upalne sierpniowe dni rzadziej niż zwykle mam ochotę na
stanie przy kuchni. Ale jeść lubię nieustannie, najlepiej dania, które
dostarczają mi nowych wrażeń smakowych. Dlatego ostatnio eksperymentuję z
letnimi sałatkami. Najpierw idę do syryjskiego warzywniaka, w którym zawsze można
znaleźć coś ciekawego, a potem mieszam, łączę i wydziwiam. Wychodzi różnie, ale
czasem uda się uzyskać naprawdę pyszne dania. Hitem ostatnich dni jest sałatka
oliwkowa.
piątek, 7 sierpnia 2015
Nadwiślańskie bulwary
Upał się
zrobił niemiłosierny i jedyna mądra rzecz, jaką można zrobić w taką pogodę, to
pójść nad wodę. Nad morze, jezioro albo nad rzekę, najlepiej nad Wisłę, która
szczyci się od kilku dni nowymi pięknymi bulwarami. Chcąc być precyzyjnym,
należałoby powiedzieć, nie bulwary to, a zaledwie pierwszy ich fragment, ale
nie będziemy się czepiać, od czegoś przecież trzeba zacząć. Cieszmy się, że
mamy choć ten kawałek, ostatecznie od pierwszych planów, które powstały za
prezydentury Stefana Starzyńskiego, minęło dopiero osiemdziesiąt lat.
czwartek, 23 lipca 2015
Obiady czwartkowe
Co ma zrobić człowiek, który w upalne lipcowe dni nie może
nawet marzyć o żadnym wyjeździe i
zamiast wędrować po świecie musi tkwić w niewolniczej pracy? Każdy ma
pewnie inne sposoby na oszukanie rzeczywistości, ja najchętniej uciekam w
podróż kulinarną. Dlatego większą część minionego weekendu spędziłam w kuchni.
Głównie w towarzystwie bobu i książki „Jerozolima”. Postanowiłam wykorzystać pełnię sezonu
bobowego i zrobiłam danie, na które już od dawna miałam ochotę, czyli kulki
mięsne w sosie z bobem.
czwartek, 23 kwietnia 2015
Obiady czwartkowe
Tak jak obiecałam tydzień temu, opisywanie kuchni kubańskiej
zakończę wątkiem rumowym, bo jak wiadomo po obfitym posiłku nie ma jak
szklaneczka rumu.
Havana Club to najpopularniejszy kubański rum, w tym barze każdy klient mógł sobie dolewać wedle upodobania, płaciło się za szklankę z pozostałymi składnikami drinka
środa, 22 kwietnia 2015
W kubańskim domu
Podróżowanie po Kubie jest bardzo przyjemne z wielu powodów, jednym z najważniejszych jest to, że bardzo łatwo o kontakt z mieszkańcami wyspy. Prawie każdy dom oferuje pokoje
do wynajęcia, a że często jest się jedynym klientem (bo właściciele mają tylko 1
lub 2 pokoje dla turystów), więc siłą rzeczy relacja między gościem a
gospodarzem jest znacznie bardziej osobista niż w pensjonacie czy hostelu, że o
hotelu nie wspomnę.
nasza kwatera w Santa Clarze
niedziela, 19 kwietnia 2015
piątek, 17 kwietnia 2015
Obiady czwartkowe
Wczoraj zdążyłam napisać zaledwie dwa akapity, kiedy
zadzwonił telefon, zmuszając mnie do natychmiastowego wyjścia z domu. Dlatego obiady
czwartkowe będą tym razem w piątek. Ale może to i dobrze, bo dzisiejszy temat
jest tylko częściowo kulinarny.
Opisałam już kubańskie dania główne i desery, najwyższa pora
zająć się tym, co po deserze, czyli rumem i cygarami.
czwartek, 9 kwietnia 2015
Obiady czwartkowe
Zgodnie z wczorajszą obietnicą dziś będzie o kuchni regionu
Baracoa. O słodyczach cucurucho już kiedyś pisałam, ale nie jestem pewna, czy zaznaczyłam
wtedy, że należą one nie do specjałów ogólnokubańskich, a właśnie baracoańskich.
kokosowo-miodowe cucurucho w fazie końcowego wyjedzenia
środa, 8 kwietnia 2015
Baracoa
O Baracoi już pisałam, ale ponieważ jest to nie tylko jedno
z ładniejszych miejsc na Kubie, ale też najstarsza europejska osada na wyspie,
więc pozwolicie, że i tym razem będzie o tym miasteczku. Założone zostało przez
Diego Velázqueza w 1511 roku w trudno dostępnym miejscu oddzielonym od reszty
kraju pasmem gór Sierra Cristal.
rok 1511 jest chętnie wspominany przez barakoańczyków i często stosowany do nazywania hoteli i restauracji
czwartek, 2 kwietnia 2015
środa, 1 kwietnia 2015
poniedziałek, 30 marca 2015
czwartek, 26 marca 2015
środa, 25 marca 2015
Zmiany, zmiany, zmiany...
Każda osoba, która dowiaduje się, że byłam na Kubie, zadaje
mi to samo pytanie: Czy widać na wyspie skutki ocieplenia stosunków z USA?
Nie jest mi łatwo odpowiedzieć na to pytanie, bo byłam tam jedynie turystycznie, nie miałam
dostępu do poważnych spraw, a poza tym, nie wiem jak Kuba wyglądała pięć czy
siedem miesięcy temu. Mogę jedynie stwierdzić, że w stosunku do tego, co widziałam
kilka lat temu (poprzednim razem odwiedziłam Królową Karaibów w 2006 roku), jest, co prawda
nieznacznie, ale jednak lepiej.
Che, Buena Vista, to pozostaje niezmienne
sobota, 21 marca 2015
Hawana, mi amor
Hawana to miasto niezwykłe, od kilku dni zastanawiam się nad
tym, jak je opisać i jedyny wniosek, do jakiego doszłam jest taki: nie da się. Bo
jeśli napiszę o przepięknych barokowych budowlach, to wyobrazicie sobie po
prostu eleganckie miasto z bogato zdobionymi budynkami i będzie to wyobrażenie
fałszywe.
pięknych budynków w Hawanie nie brakuje, tu widać Teatr Wielki
czwartek, 19 marca 2015
Obiady czwartkowe
Kuchnia kubańska… temat nie jest łatwy. No bo z jednej strony –
tropikalna wyspa,
która powinna aż uginać się od ciężaru owoców i to zarówno
tych ziemnych, jak i morskich, a z drugiej – niszczycielska moc ustroju, sprawiająca,
że Kubańczyk żyjący wyłącznie z oficjalnej pensji, żywi się głównie pizzą.
niedziela, 15 marca 2015
sobota, 14 marca 2015
piątek, 13 marca 2015
wtorek, 24 lutego 2015
niedziela, 4 stycznia 2015
Muzeum chleba
Jak ważny jest chleb, wie każdy. A jak okropny jest jego
brak, wie ten, kto podróżuje po świecie. Wystarczy wyjechać poza strefę
polsko-ukraińsko-rosyjsko-białoruską. Po tygodniu zaczyna doskwierać pewien brak, po dwóch, tęsknota do
prawdziwego, pachnącego, świeżego chleba staje się nieznośna, a po miesiącu…
Między innymi dlatego właśnie tak miłe są powroty i powitalne przyjęcia, na
których nigdy nie może zabraknąć chleba (i białego sera, ale o tym kiedy
indziej).
Myślę, że ten wstęp w zupełności wystarczy za wytłumaczenie,
dlaczego na pierwszą w nowym roku wycieczkę wybrałam się do muzeum chleba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)