sobota, 21 listopada 2015

Trzecia stacja Drogi Krzyżowej

Wędrując uliczkami jerozolimskiego Starego Miasta, kiedy z jednej strony, wśród tłumów pielgrzymów wszelkich ras i religii, ogląda się najważniejsze miejsca świata, 

żydowskie i muzułmańskie miejsca święte to właściwie to samo miejsce, do chrześcijańskiego też nie jest daleko

a z drugiej przeciska między straganami, sklepikami i posterunkami wojskowymi, 

na Starym Mieście dużo jest takich posterunków

obijając się o przekupniów,  żołnierzy i miliardy turystów – można się zmęczyć.  Dlatego też, doszedłszy do trzeciej stacji Drogi Krzyżowej, postanowiłam zrobić przerwę. Miejsce wybrałam strategicznie – miła arabska knajpka z widokiem na trzecią i czwartą stację, 


na cały ten niesłychany rozgardiasz panujący na Via Dolorosa,


 a jednocześnie dokładnie naprzeciwko stanowiska policji. Trzech chłopaków uzbrojonych w pistolety, karabiny, pałki, zgrzewkę wody i karton pomidorów wydało mi się wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa, uznałam zatem, że mogę spokojnie - wyrzuciwszy z głowy wszelkie obawy  - oddać się obserwacjom życia w tym jakże ciekawym miejscu.

"moi" policjanci z trzeciej stacji byli bardziej uśmiechnięci i sympatyczni, ale jakoś nie wypadało mi ich fotografować, więc popatrzcie na tych ze stacji piątej, w sumie wyglądają dość podobnie


Siedzę więc i patrzę: po lewej amerykańscy pielgrzymi przekazują sobie wielki krzyż, z którym pokonują Drogę Krzyżową, po prawej Hiszpanie śpiewają Bogu swoją pieśń. Nie słyszę dokładnie słów, bo zagłusza je muezzin, który z pobliskiego meczetu ogłasza światu, że Bóg jest wielki.
Tuż przed moim stolikiem mijają się pobożne muzułmanki i prawosławne mniszki – jedne i drugie w czarnych powłóczystych szatach, z osłoniętymi głowami i zupełnie niewidocznymi włosami – na pierwszy rzut oka są właściwie nie do odróżnienia…

sklep tuż za rogiem, między drugą a trzecią stacją

Zanim na moim stole pojawił się hummus i falafel, zdążyłam popatrzeć jeszcze na katolicką pielgrzymkę azjatycką


 i prawosławną rosyjskojęzyczną – oprócz batiuszki szły same kobiety, wszystkie w chustkach na głowach i z dużymi drewnianymi krzyżami na piersiach.
A policjantom przysłano posiłki. Dosłownie – dwóch jeszcze lepiej uzbrojonych żołnierzy (mieli dodatkowo hełmy i chyba granaty) przyniosło worek chleba i pudełka z sałatkami. Chłopcy tak się skupili na podziale pożywienia, że przez chwilę poczułam się mniej ochraniana. Na szczęście szybko powrócili do pracy, a ja do oglądania życia w centrum świata. Zagryzając pomidorem ciecierzycowe kulki, patrzyłam na miejsce, w którym, według tradycji chrześcijańskiej  dwa tysiące lat temu Jezus upadł pod krzyżem (przewodnicy wszystkich grup turystycznych i pielgrzymkowych pokazują fragmenty prawdziwego bruku z tamtych czasów),

współczesna Jerozolima uniosła się nieco w stosunku do tej starożytnej, ale te kamienie są akurat prawdziwe i nawet jeśli nie stąpał po nich sam Jezus, to z pewnością jego sąsiedzi, znajomi czy krewni

 a dziś są sklepy z pamiątkami, restauracje i kawiarnie, 


a turyści kupujący koszulki z napisem „I love Jerusalem” mieszają się z rozmodlonymi pielgrzymami i załatwiającymi swoje codzienne sprawy Arabami. Droga Krzyżowa prowadzi przez dzielnicę muzułmańską, dlatego mieszkańcy okolicznych domów to głownie Arabowie. Żydzi raczej tędy nie chodzą (oczywiście oprócz żołnierzy i policjantów), ale dwóch chasydów udało mi się wypatrzeć. Szli w kierunku Bazyliki Grobu Pańskiego.

ta kopuła ze złotym krzyżem to Bazylika Grobu Pańskiego, w której znajdują się ostatnie stacje Drogi Krzyżowej

To także cel mojego spaceru, bo do niej prowadzi Via Dolorosa. No, ale na razie jestem przy stacji trzeciej, do której oprócz znaku na ścianie zalicza się kaplica, nieoficjalnie nazywana kaplicą polską. W 1947 roku została odnowiona i wyposażona przez polskich uchodźców, którzy po długiej wojennej tułaczce dotarli do Palestyny. Rzeźba w ołtarzu obrazująca treść trzeciej stacji – Jezus upada pod krzyżem – jest autorstwa Tadeusza Zielińskiego, 


naprzeciwko niej, nad wejściem do kaplicy znajduje się obraz „Droga Krzyżowa narodu polskiego”, 

poznajecie polskie stroje ludowe?

przy oknie wisi krzyż, który Polacy nieśli w czasie Drogi Krzyżowej w Wielki Piątek 1941 roku, 


a pod sufitem, na kopule widać naszego orzełka.


Bardzo się to wszystko wydaje dziwne, nasze łowickie portki w zestawieniu z bliskowschodnim bazarem buzującym tuż za drzwiami, z egzotycznymi pielgrzymami, turystami, chasydami, żołnierzami, Arabami…. A może właśnie nie dziwne? Może w tym miejscu pasuje każdy i wszyscy są tu u siebie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz