Udana wyprawa
wcale nie musi być długa, daleka i kosztowna. Wczoraj oddaliłam się od domu o jakieś 10 kilometrów, a spotkałam cały świat. A przynajmniej tę jego lepszą
część, która pozwala mi wciąż żywić resztki nadziei, że jest jeszcze jakaś
szansa dla ludzkości.
W jezuickim
centrum społecznym „W akcji” spotkali się chrześcijanie z krzyżami na szyjach i
muzułmanki w chustach, biali, czarni i żółci, kobiety, mężczyźni oraz dzieci.
„Salam laki
ja Mariam”, czyli „Zdrowaś Maryja” odśpiewano po arabsku. Diabelsko mocną, a
jednocześnie anielsko aksamitną kawę przygotowały wspólnie Etiopka i Erytrejka.