niedziela, 29 listopada 2015

Jerozolimy miejsca święte cz.2

Chociaż miło byłoby spędzić na Wzgórzu Świątynnym więcej czasu, o 10:00 musiałam opuścić święte miejsce islamu. 

wyszłam nie tym wiaduktem ponad Ścianą Płaczu, tylko inną bramą, która prowadzi do dzielnicy muzułmańskiej i wychodzi prosto na taką ładną studnię

Przez zaułki dzielnicy muzułmańskiej poszłam w dół ku kolejnemu najważniejszemu kawałkowi świata – jedynemu ocalałemu fragmentowi żydowskiej świątyni.

stare i tajemnicze miasto

Pierwszą Świątynię Jerozolimską wybudował król Salomon, w miejscu wyznaczonym przez jego ojca, Dawida. W miejscu nieprzypadkowym, bowiem tu właśnie Abraham miał złożyć Bogu w ofierze Izaaka. Świątynia ta została zburzona w 586 roku przed Chrystusem, następnie odbudowana, a potem przebudowana przez Heroda Wielkiego. I to, co dziś nazywamy Ścianą Płaczu to właśnie fragment tej ostatniej wersji Świątyni Jerozolimskiej. Dokładnie jest to mur podtrzymujący świątynny taras. Cała reszta została zniszczona w 70 r. n.e. przez wojska Tytusa, ten kawałek zaś ocalał, bo jak głosi legenda, budowali go najbiedniejsi mieszkańcy Jerozolimy i podczas walk z Rzymianami, został zakryty przez anioła, który powiedział „Ta ściana, efekt pracy najbiedniejszych ludzi, nigdy nie zostanie zburzona”.
I rzeczywiście, mur stoi do dziś, a pobożni żydzi od setek, a właściwie tysięcy lat, opłakują przy nim swoją Świątynię.


Żeby wejść na plac przy Ścianie Płaczu znów musiałam prześwietlić torbę, ale tym razem obyło się bez dodatkowych pytań.

z lewej strony stanowiska żołnierzy, którzy kontrolują wchodzących na plac przed Ścianą Płaczu

Plac jest duży i dość pusty, bo nikt się na nim nie zatrzymuje, wszyscy chcą się dostać jak najbliżej muru. 

jedną chwilkę zajmuje jedynie rytualne obmycie rąk - kran na placu przed Ścianą Płaczu

Przestrzeń bezpośrednio przy nim podzielona jest na dwie nierówne części – dużą dla mężczyzn i małą dla kobiet. Te zresztą nie tłoczą się przy samej ścianie - jak to robią mężczyźni – większość z nich stoi na krzesłach przystawionych do płotu oddzielającego części przeznaczone dla obu płci i przewieszając się przez ogrodzenie, zagląda do męskiego sektora, w którym odbywają się bar micwy ich synów, wnuków i siostrzeńców. 


Podają sobie przez płot różne rzeczy, robią zdjęcia, udzielają ostatnich rad chłopcom, którzy za chwilę mają po raz pierwszy w życiu publicznie odczytać fragment Tory i tym samym stać się dorosłymi członkami wspólnoty wiernych.


Chwilę stałam, przyglądając się tym kobietom i rozmyślając nad tym, jak by się czuła moja mama, gdyby w dniu mojej Pierwszej Komunii Świętej nie mogła mi co chwilę poprawiać wianka na głowie albo kokardy, którą przewiązana była moja sukienka. No ale co robić, siła tradycji jest wielka i choć są już żydowskie emancypantki, próbujące walczyć o prawa kobiet przy Ścianie Płaczu, to jednak myślę, że Żydom udało się przetrwać tysiące lat w diasporze właśnie dzięki ścisłemu przestrzeganiu zasad i nieustępliwości wobec nowoczesności.

Dlatego nie buntując się przeciw zakazowi wchodzenia do męskiej części, obejrzałam sobie wszystko zza płotu i ruszyłam w górę.

żydowska dzielnica i domy z widokiem na Ścianę Płaczu

Najpierw pochodziłam trochę po żydowskiej dzielnicy Starego Miasta, 

witamy w dzielnicy żydowskiej



w której zwykłe domy mieszkalne 


zbudowane w drugiej połowie XX wieku (bo wcześniejsze zniszczyli Jordańczycy, do których w latach 1948-1967 należała ta dzielnica),


sąsiadują ze starożytnościami, a potem skierowałam się ku celowi numer trzy – świętemu miejscu chrześcijan. Ale o tym to już następnym razem. Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz