Miało być inaczej, ale z powodu pewnych problemów
technicznych, muszę rozpocząć kubańskie opowieści od Ernesta Guevary de la
Serna.
Pan ten, patron szkoły
podstawowej, do której chodziłam, odcisnął piętno na moim dzieciństwie. Haftowanie krzyżykami flagi kubańskiej,
nie potrafię patrząc na kubańską flagę, nie myśleć o tych upiornych krzyżykach
robienie witraży z kubańskimi pejzażami i nauka hymnu narodowego przybranej
ojczyzny Che (nikt nigdy nie wspominał o tym, że tak naprawdę był Argentyńczykiem),
bez znajomości najmniejszych podstaw hiszpańskiego zarówno u zmuszonych do
wykucia tekstu na pamięć uczniów, jak i u uczącej nas pani od muzyki – wszystko
to złożyło się na moją dziecięcą niechęć do Kuby. Była ona na tyle duża, że kiedy okazało się,
że mam iść do liceum imienia José Martí, powiedziałam stanowcze NIE.
ulewa po karaibsku - słońce nie chowa się nawet podczas największego deszczu
Wiadomo jednak, że czas leczy rany, a ja skończyłam podstawówkę nie rok i nie dwa temu. Dlatego propozycję wyjazdu na piękną karaibską wyspę przyjęłam z prawdziwą radością.
Santa Clara
I nawet sama wpadłam na pomysł
odwiedzenia miasta o wdzięcznej nazwie Santa Clara, które w przybranej
ojczyźnie Che uznawane jest za jego (przybrane)
rodzinne miasto.
życie w Santa Clarze toczy sie powoli, mieszkańcy chętnie wypoczywają na ławkach ustawionych wokół głównego placu miasta
Oczywiście w innych
miejscach na Kubie także nie da się spędzić dnia bez oglądania twarzy Guevary,
ale w Santa Clarze wszystko kręci się wokół postaci bohaterskiego
rewolucjonisty.
hasło o tym, że zwycięstwo na zawsze znaleźć można wszędzie, w każdym mieście, wiosce, a nawet na drodze w środku niczego
Przede wszystkim w tym właśnie mieście znajduje się
mauzoleum, do którego w 1997 roku przeniesiono odnalezione w Boliwii zwłoki Che.
Pochowano je uroczyście, a sam Fidel Castro osobiście
rozpalił wieczny ogień, który wydobywa się ze znicza w kształcie
przypominającym ogniska, przy jakich partyzanci grzali się wieczorami w
boliwijskiej dżungli. Dla spotęgowania wrażenia, za ogniskiem posadzono roślinność pochodzącą takiej właśnie dżungli. Urny ze szczątkami Guevary i kilkudziesięciu
jego towarzyszy wmurowano w boczną ścianę mauzoleum. Są tam groby Kubańczyków,
Boliwijczyków, Peruwiańczyków oraz Niemki - jedynej w tym gronie kobiety -Tamare Bunke. Tu pojawia
się delikatny polski wątek, bowiem ta towarzyszka Che, którą
poznał w 1960 roku podczas wizyty w NRD, była córką Niemca i Polki. Najpierw
została jego tłumaczką, potem przyłączyła się do walki, poległa w boliwijskiej
dżungli, a ostateczne miejsce spoczynku znalazła u boku Ernesta Guevary w
mauzoleum w Santa Clarze.
Niestety zdjęć
z tego miejsca Wam nie pokażę, ponieważ wchodząc tam, nie wolno mieć przy sobie
ani torby, ani aparatu. Za to zwiedzanie jest bezpłatne, a panie pilnujące
porządku bardzo chętnie służą wszelkimi wyjaśnieniami. To w ogóle
charakterystyczne dla kubańskich muzeów, panie nie tylko krzyczą, żeby nie
dotykać eksponatów, ale też bez specjalnego namawiania i bez dopominania się o napiwek, opowiadają o
wystawie, której pilnują. W mauzoleum wystarczyło, że spytałam, kim są ludzie
pochowani obok Che. Pani natychmiast się ożywiła i kazała zawołać moich
znajomych.
- Ja będę mówić, a ty im tłumacz – zarządziła i opowiedziała
o wszystkim, co znajduje się w mauzoleum.
Podobnie postąpiła jej koleżanka w sąsiadującym z mauzoleum
muzeum Che. Właściwie to nawet sama mnie zaczepiła, żebym nie przegapiła zdjęć,
na których widać zmienionego nie do poznania Guevarę, który do Boliwii pojechał
w przebraniu. Rzeczywiście, w grubym, łysawym, starszym panu trudno było
rozpoznać młodego i całkiem przystojnego rewolucjonistę. Niestety w muzeum też
nie mogłam robić zdjęć. Na pocieszenie pozostają więc tylko fotografie pomnika
znajdującego się ponad muzeum i mauzoleum.
młode pary chętnie fotografują się pod pomnikiem bohatera rewolucji
Pomnik jest ogromny, składa się z postaci Che, otaczających go płyt z wyrytymi hasłami i cytatami oraz platformy, na której wszyscy ustawiają się do zdjęcia.
Dla tych, którzy nie lubią gigantomanii, jest w Santa Clarze
jeszcze jeden pomnik Che. Naturalnych rozmiarów, usytuowany w znacznie
skromniejszym otoczeniu, przedstawia Guevarę z dzieckiem na jednym i cygarem w drugim ręku.
Na pierwszy
rzut oka wydaje się, że to wszystko. Ale już przy drugim rzucie zauważa się, że
pomnik składa się z wielu więcej postaci niż tylko Che i dziecko. Na ramionach,
nogach, pod pachą,
dziewczyna wygląda przez okno pod pachą Che
na pasku, dosłownie wszędzie na rewolucjoniście siedzą,
stoją i leżą małe ludziki.
ludziki, konie, wszyscy malusieńcy
Z klamerki paska wychodzi ich nawet kilkunastu. Oglądanie
tego pomnika to prawdziwa gra planszowa. Bawiliśmy się w nią dłuższą chwilę,
cały czas zastanawiając się, co poeta miał na myśli. Czy Che to Guliver,
wielkolud w świecie maluczkich? Otóż nie, okazuje się, że autor pomnika,
Hiszpan Casto Solano Marroyo, postanowił w ten sposób przedstawić wszystkie
cechy Che oraz najważniejsze wydarzenia z jego życia. Jest więc i uosobienie astmy
i podróż motocyklowa przez Amerykę Południową. A ludziki wychodzące z paska to
triumfalne wkroczenie do Hawany.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz