Zapraszam Was na spacer po Tunisie, mieście, którego historia
sięga wojny punickiej z 246 roku p.n.e. Chodząc po ulicach tego miasta raczej
nie spotykam śladów tamtych czasów, ale wspominam o nich, żeby oddać należny Tunisowi
szacunek. I choć we współczesnym świecie stolica Tunezji nie odgrywa większej roli, trzeba
pamiętać, że nie wypadła sroce spod ogona.
Po medynie można wędrować dowolnie długo. A potem nie zostaje czasu na inne dzielnice. Już noc i trzeba wracać do domu.
Najlepszym czasem dla Tunisu były lata panowania Hafsydów,
czyli od XIII do drugiej połowy XVI wieku. Z tego okresu pochodzi wiele budowli
tuniskiej medyny. Spacerując po niej w ciągu dnia (przynajmniej w czasie
ramadanu) można się spokojnie wszystkiemu przyglądać, bowiem ruch panuje
niewielki.
Otwarte są niektóre sklepy,
ale większość straganów, restauracji i
innych obiektów jest zamknięta, a ich właściciele wypoczywają w cieniu i drzemką
zabijają czas pozostały do iftaru, czyli posiłku kończącego dzień postu.
Wieczorem natomiast,
przez chwilę po zmroku jest jeszcze pusto – wszyscy jedzą i piją w swoich
domach lub sklepach – ale potem zaczyna się ruch.
Otwierają się kawiarnie,
restauracje i sklepy. Jeśli chce się posiedzieć przy szklaneczce herbaty,
zapalić sziszę czy zrobić zakupy, należy wybrać się do medyny, gdy jest już ciemno.
aż trudno sobie wyobrazić, że godzinę wcześniej ta ulica była zupełnie pusta
W trakcie jednej z takich wieczornych wizyt trafiłyśmy na Suk
Złotników, czyli kilka uliczek, na których znajdują się sklepy z biżuterią.
Oglądanie takich miejsc zazwyczaj dość szybko mnie nuży, jednak tym razem było
inaczej, ale nie za sprawą złotych naszyjników czy skrzących się brylantami
pierścionków. To co spodobało mi się w tych sklepach najbardziej, to ich
szyldy, okiennice i ogólny wystrój witryny. Sami tylko popatrzcie, gdzie
jeszcze komuś chce się robić takie cudeńka:
A żebyście nie pomyśleli, że to może tylko jeden czy dwaj
złotnicy zadbali tak o swoje sklepy, zaprezentuję Wam więcej takich przykładów.
O, proszę:
sklepy zamknięte prezentują się równie dobrze, jak te otwarte
złotnicy nie zapominają też o przyjemnościach usznych i przed swoimi sklepami wieszają klatki ze śpiewającymi kanarkami
bogato zdobione szyldy nie służą wyłącznie reklamie sklepu, tu na przykład z prawej strony widnieje napis Allah, z lewej Muhammad, a pośrodku formuła rozpoczynająca prawie wszystkie sury Koranu
zapisanie nazwy sklepu w taki sposób nie ułatwia odczytania, ale za to jak pięknie wygląda!
Podczas wieczornego spaceru zawędrowałyśmy też do pewnej
restauracji, która wydała nam się na tyle ciekawa, że postanowiłyśmy zrobić w
jej wnętrzu kilka zdjęć.
A zauważone przez jedną z pracownic, zostałyśmy
gruntownie oprowadzone nawet po nieczynnych salach i kuchni pełnej lśniących
nowych sprzętów. Zaprowadziła nas też na dach, z którego rozciągał się piękny
widok na najważniejszy tuniski meczet, o którym pisałam już wcześniej.
Po medynie można wędrować dowolnie długo. A potem nie zostaje czasu na inne dzielnice. Już noc i trzeba wracać do domu.
Ale za
dzień lub dwa znów pójdziemy na spacer i pokażę Wam XIX-wieczny Tunis.
Obiecuję!
Mam ogromną ochotę natychmiast tam pojechać dzięki tym twoim wpisom. Tylko niech temperatura spadnie tak do 22 stopni ;)
OdpowiedzUsuńTo chyba musisz poczekać do października przynajmniej. Czytam właśnie książkę pewnej pani, która podróżowała (w latach 70-tych) po Tunezji w kwietniu i ciągle jej było zimno. I przykrywać się musiała mokrymi kołdrami. To ja już wolę dzisiejsze 34 stopnie :)
Usuń