W moim wyobrażeniu Dżibuti to nie kraj, a meta z alkoholem. Zapewne to bardzo nieprawdziwe i krzywdzące, ale tak mi się wdrukowało.
ciekawe, czy i kiedy uda mi się pojechać do Dżibuti...
To
znaczy, w Dżibuti nigdy nie byłam, ale podczas wakacji spędzonych w Jemenie (w
przedwojennym czasie oczywiście), czyli kraju oddzielonym od Dżibuti jedynie
wodami cieśniny Bab al-Mandab, bez przerwy słyszałam opowieści o imprezach, na
których królował bimber przemycany w ogromnych ilościach właśnie z maleńkiego Dżibuti. W przestrzegającym
surowych zasad islamu Jemenie, taki nielegalny bimber był jedynym dostępnym
(dość powszechnie) alkoholem.
Na chwilę zawiesiłam się nad klawiaturą, bo myśl o Jemenie
nieodmiennie powoduje kłucie w okolicach mostka i wywołuje to strasznie
wściekające poczucie absolutnej bezsilności. Taki wspaniały kraj, z takimi
cudownymi ludźmi…
każde zdjęcie z Jemenu to jak scena z baśni
No dobra, nie o Jemenie miało być, tylko o Dżibuti, a
dokładnie o kuchni tego kraju. Kuchni, która, jak sądzę, jest afrykańsko-arabską
mieszanką. I przepis na takie danie udało mi się znaleźć.
Zgadnijcie, jaki jest jego główny składnik? Oczywiście,
czerwona fasola! Oprócz niej potrzebne są jeszcze pomidory, czerwona cebula,
czosnek i ostra papryka.
Instrukcji wykonania dania udzielała mi Dżibutyjka, pani
Faisa, na swoim kanale na YouTube. Mówiła w niezrozumiałym dla mnie dialekcie,
ale na ekranie było wszystko widać, więc powinno być ok.
Tak więc, zgodnie z zaleceniem, najpierw przygotowałam pastę
fasolową. To znaczy namoczoną przez noc fasolę ugotowałam do miękkości i
zmiksowałam razem z wodą, uzyskując coś o gęstości ciasta naleśnikowego.
I to
coś wlałam na patelnię, na której wcześniej już podsmażyłam cebulę z czosnkiem
i papryką.
Całość trzymałam na małym ogniu, aż zgęstniało i nabrało
cech bardziej pasty niż zupy.
Doprawiłam jeszcze solą i posypałam kolendrą – ale to już z
własnej inicjatywy, tak dla koloru.
Wyszedł bardzo dobry dżibutyjski ful. Na tyle smaczny, że
nawet nie narzekałam na czerwoną fasolę.
I tak dotarliśmy do końca kolejnego etapu KrajKuchni.
Następnym razem spotkamy się z pierwszym krajem na literę E. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz