Estonia to kraj blisko-daleki.
Z jednej strony leży niedaleko nas i dzieli z nami morze. Chcąc w Rosji
uzyskiwać rożne zniżki nieprzysługujące całkowitym cudzoziemcom, bywało, że
podawałam się za obywatelkę tego kraju. To znaczy – jak się powiedziało, że „my
z pribałtika” (czyli Litwy, Łotwy lub Estonii), to nienajlepszy akcent rosyjski
znajdował uzasadnienie i można było uchodzić za swoich.
tak wygląda estońska flaga...
a tak Estonia - i bardzo mi się podoba, że wiadomo o co chodzi i nie trzeba wymyślać, że "czerwień to miłość, biel serce czyste - piękne są nasze barwy ojczyste"
Z drugiej jednak strony, mało kto podróżuje do Estonii. Rzadko słychać o estońskich filmach, książkach
czy wystawach sztuki. No i chyba nie ma w Warszawie estońskiej restauracji.
Osobiście byłam w Tallinie
tylko raz, coś ze dwa dni i nawet nie ma zdjęć, bo był to pobyt służbowy. Tak
sobie myślę, że jak świat znów zacznie działać, to trzeba będzie to naprawić.
Tymczasem jednak muszę się
zadowolić estońskim śniadaniem, na które będzie serwowane ahjus küpsetatud
kohupiimasaiad. Lubicie?
Ja tak, bo to danie śniadaniowo-deserowe, można powiedzieć, kanapka z sernikiem.
według autorki przepisu, Estończyka można poznać po tym, że zawsze ma w lodówce twaróg
Aby przygotować tę potrawę
(pozwolicie, że nie będę powtarzała jej nazwy) należy mieć: twaróg, jajko, gęstą
śmietanę lub jogurt, cukier, esencję waniliową i chleb. Wszystkie składniki –
oprócz chleba – miesza się ze sobą, a powstałą masą smaruje szczodrze kromki
chleba.
Następnie należy rozgrzać mocno piekarnik i piec kromki przez około 15
minut, aż będzie widać, że ser lekko stracił swą biel.
I już! Wychodzi bardzo
przyjemne weekendowe śniadanie. A przy okazji można pozbyć się nieco sczerstwiałego
chleba. Zróbcie sobie estońskie tosto-serniki, naprawdę warto!
A następnym razem zapraszam na danie
z Eswatini. Zaskoczeni? Ja też byłam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz