Podróżowanie daje człowiekowi radość, to oczywiste i nie wymaga dowodów. Będąc w takich miejscach
jak Brunei, utwierdzam się dodatkowo w przekonaniu, że oglądanie świata
własnymi oczami powinno być nie tylko zalecane, ale wręcz nakazane. Wszystkich
płatników ZUS wysyłałabym przymusowo do krajów mało u nas znanych. A tych,
którzy twierdzą, że mając internet, nie muszą się ruszać z domu, żeby poznawać świat, wysyłałabym dwa razy częściej.
w stolicy Brunei - Bandar Seri Begawan, w skrócie BSB lub Bandar
Dlaczego? Po prostu pijąc podwójne espresso w kawiarni przy
ulicy Sułtana w Bandar Seri Begawan, przeglądam polskie strony internetowe.
główna ulica BSB
Czego można się z nich dowiedzieć o Sułtanacie Brunei? Oprócz Wikipedii,
wszystko co się otwiera na pierwszej stronie Google donosi o 257 łazienkach w
pałacu sułtana.
pałac udostępniany jest zwiedzającym raz w roku, niestety nie załapałam się
To główna i najważniejsza informacja o kraju. Właściwie też jedyna, bo
liczba samochodów, złotych przedmiotów czy brylantów w naszyjniku sułtanowej to ten sam rodzaj informacji. Sułtan jest bogaty. Obrzydliwie bogaty.
ich sułtańskie wysokości
No dobrze, ale oprócz niego jest jeszcze prawie 500 tysięcy
innych osób. Jakich? Według informacji z drugiej strony Google – zgnębionych i uciskanych ciężkim prawem szariatu na równi z
Afgańczykami pod rządami talibów.
najważniejszy brunejski meczet
Prawo to – czytam w internecie – zabrania kultywowania
jakiejkolwiek innej religii poza islamem.
Ciekawe – myślę sobie – co w takim razie w ścisłym centrum
stolicy, jakieś dwieście metrów od głównego meczetu, robi chińska świątynia?
Kobiety muszą przestrzegać surowych zasad dotyczących ubioru
– czytam znów, zerkając katem oka na przechodzącą obok mnie panią w ażurowej
bluzce i bez nakrycia głowy. To prawda, że większość Brunejek nosi chustę, ale
jest też spora liczba kobiet, które tego nie robią, bo jak sądzę nie są muzułmankami
(albo są wierzące niepraktykujące). Dużo ich zwłaszcza w chińskich
restauracjach. No a turystki to już w ogóle ubierają się jak chcą.
tak ubiera się przeciętna Brunejka
Zabronione jest rozmawianie na tematy religijne dotyczące
innych wyznań niż islam. Hmm… Wczoraj na uroczystościach z okazji
pięćdziesiątej rocznicy panowania sułtana poznałam panie ze stowarzyszenia zwalczającego
narkomanię. Pierwszym ich pytaniem było oczywiście skąd jestem. Ale już drugie
dotyczyło religii. Wiadomość o moim chrześcijaństwie przyjęły z uśmiechem,
wiedzą, że to w Europie religia dominująca. Zapewniły mnie o poszanowaniu moich
przekonań i osoby Jezusa, który dla nich jest prorokiem, a więc także kimś
ważnym. Rozmawiałyśmy w bardzo zatłoczonym miejscu, głośno, bez skrępowania i
bez jakichkolwiek oznak niepokoju ze strony Brunejek.
chustę na głowie mam z własnej nieprzymuszonej woli i nie ze względów religijnych. Po prostu okropnie mi się nie chciało dostać udaru, a słońce paliło jak szalone
Owszem, islam jest ważny w Sułtanacie Brunei, nie da się nie
zauważyć, że to kraj muzułmański.
jedna z pięciu tablic wyjaśniających jak oblicza się pory odprawiania muzułmańskich modlitw
Z pewnością obowiązują tu różne przepisy, których turysta nie dostrzega, a które ograniczają mieszkańców.
Dina, u której mieszkałam (chodziła z odkrytą głową) narzekała na przepis nakazujący podawać ważne informacje uliczne w dwóch alfabetach. Wszystko jest napisane po malajsku, ale raz łacińskimi literami,a raz arabskimi (nieco zmodyfikowanymi na potrzeby języka malajskiego). I podobno arabskie muszą być większe
I nie twierdzę,
że po kilkudniowym pobycie jestem specjalistką od spraw brunejskich. Ale na
pewno wiem więcej niż przed przyjazdem. No i o niebo więcej od osób, które
komentują w internecie doniesienia z Brunei.
No tak – piszą internauci – sułtan ocieka złotem, a ludzie
głodują i uciekają do Europy. A potem my musimy się męczyć z uchodźcami. Cała
ta Afryka taka sama! (przytaczam z głowy, nie jest to dokładny cytat, ale sens
był taki).
Brunei to państwo azjatyckie, leżące w dwóch kawałkach na wyspie Borneo i ze wszystkich stron otoczone Malezją (za wyjątkiem fragmentu przylegającego do Morza Południowochińskiego)
Ludzie! Wystarczy poświęcić 30 sekund, jak już się ma dostęp
do internetu i popatrzeć na mapę świata. Afryka?! Uchodźcy z Brunei, kraju, w
którym PKB na głowę mieszkańca jest ponad dwa razy wyższe niż u nas?!
tak wygląda brunejska prowincja. Biedy raczej brak
O biedna ojczyzno moja…
Bardzo ciekawy wpis! ☺
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba :))
UsuńOj. Zgadzam się. Niektórych przymusowo należałoby wysłać w odległe kraje. Do Burnei albo gdziekolwiek indziej... Ignorancja mnie przeraża. I bardzo dobrze,z ę są ludzie, którzy an swoich blogach piszą tak, jak Ty... Niezwykle ciekawe miejsce. Może keidyś i ja tam dotrę?
OdpowiedzUsuńZachęcam, bardzo mili i otwarci ludzie. I wcale nie jest tak drogo jak się spodziewałam :)
UsuńPopieram pomysł obligatoryjnych wyjazdów krajoznawczych, może zamiast santatorium, koszt pewnie podobny :)
OdpowiedzUsuńświatoznawczych :)
UsuńBardzo fajne ciekawostki. Jeśli chodzi o poznawanie nowych miejsc i kultur to najbardziej cenię sobie takie ich odsłony - od ludzkie strony.
OdpowiedzUsuń