Stolica Brunei nie jest przesadnie dużym miastem i – o ile
nie ma akurat święta – nie dzieje się tu zbyt wiele. Jednak jeśli przyjechało
się na dzień czy dwa, to atrakcji nie powinno zabraknąć. Najbardziej rzucającą się w oczy i w obiektyw
aparatu budowlą jest meczet narodowy, zbudowany na sztucznej lagunie w 1958
roku.
Jak można się dowiedzieć z tablicy informacyjnej ustawionej przed
meczetem, otwarcia dokonał dwudziesty ósmy sułtan Brunei, Jego Wysokość Maulana
Al-Sultan Haji Omar ‘Ali Saifuddien Sa’adul Khairi Waddien (przepisane z
tablicy – arabiści proszeni o niezżymanie się).
Meczet jest bardzo piękny zarówno od zewnątrz, jak i w
środku, niestety wnętrzom zdjęć robić nie wolno. Ale nie ma problemów z
wchodzeniem niemuzułmanów, więc należy po prostu pojechać i obejrzeć własnymi
oczami.
Bardzo pięknie prezentuje się też sąsiadująca z meczetem barka,
wybudowana dla uczczenia 1400. rocznicy objawienia Koranu. W latach 60-tych i
70-tych XX wieku odbywały się tu zawody w recytacji Koranu.
Okolice meczetu są ładne z każdej strony. Wszędzie
tam, gdzie akurat nie ma wody, jest przyjemny park z atrakcjami dla
dzieci,
ten chłopiec nie modli się, tylko ćwiczy breakdance na specjalnej miękkiej macie
palmami
i baobabami,
których nasiona przywieziono 70 lat temu z
Australii.
Obejrzawszy sobie to wszystko, można przejść rozgałęzionym
mostem na drugi brzeg rzeki Brunei
rondo na moście
i szukając trochę na oślep, idąc ścieżką
wśród paproci i nagrobków,
przeskoczywszy błotnistą kałużę, odnaleźć kładkę
prowadzącą do wodnej wioski. Kampong Ayer to największy zabytek i atrakcja
turystyczna Brunei.
Podobno już Marco Polo donosił o położonej na rzece
osadzie, a w XVI wieku włoski podróżnik Antonio Pigafetta pisał, że dokoła pałacu sułtana
znajduje się 25 tysięcy domostw zbudowanych na palach i połączonych ze sobą
pomostami. Dziś wioska zajmuje 10 km² i jest największym na świecie skupiskiem
domów na wodzie (to znów wiedza z tablicy informacyjnej).
z miasta dopływa się do takich zadaszonych ponumerowanych przystani, z których kładki prowadzą do domów, szkół, meczetów...
I pomimo bogactwa i
zaawansowania technologicznego kraju, pozostaje miejscem gęsto zaludnionym.
Podobno – to wiem z plotek – choć można za zupełne darmo przenieść się do
nowych domów wybudowanych na polecenie sułtana,
bardzo przyzwoite nowe domy
to ludzie nie chcą i wciąż
mieszkają tam, gdzie ich ojcowie i dziadkowie. Sułtana trochę to denerwuje, bo
stare drewniane chatki wyglądają dość biednie i nie pasują do wyglądu reszty
kraju, ale na siłę przyzwyczajenia nic poradzić się nie da.
tu ludzie chcą mieszkać
a tu jakoś mniej
Ja wodną wioskę obejrzałam sobie z dwóch stron. Najpierw
pływając łódką z panem, który pokazał mi wodną szkołę,
szpital i to nowe
osiedle, w którym ludzie nie chcą mieszkać
mieszkanki starej części wodnej wioski
i z żoną pana, która obdarowała mnie
pudełkiem kanapek.
- Weź – powiedziała – dokupisz sobie tylko coś do picia i
nie będziesz musiała wydawać pieniędzy na kolację.
Brunejczycy nie do końca rozumieją, co znaczy słowo kanapka
A potem znalazłam tę kładkę, o której pisałam chwilę temu.
Z panem i panią popłynęliśmy też rzeką kawałek dalej od
miasta w poszukiwaniu nosaczy, ale o tym napiszę kiedy indziej.
10 minut od centrum miasta
A teraz powrócę
do atrakcji miejskich.
W centrum Bandar Seri Begawan ciekawa jest jeszcze chińska
świątynia
i nadzwyczaj czysty i uporządkowany targ miejski.
Natomiast muzeum narodowe z nieznanych mi przyczyn ulokowane
zostało na obrzeżach miasta.
brat bliźniak lotniska w Mińsku na Białorusi
Jeśli chcielibyście je odwiedzić, to najpierw
upewnijcie się, że jest otwarte, bo ja niestety odbiłam się od zamkniętych
drzwi, na których napisano „czasowo nieczynne”. Podobno stan ten trwa już dwa
lata.
Piękne widoki! Nowe osiedle na wodzie mi się bardzo podoba, ale tak jak wspomniałaś, na siłę przyzwyczajenia nikt nie ma rady.
OdpowiedzUsuńMnie się też spodobało, byłam zdziwiona, że takie solidne domy mogą stać na wodzie.
UsuńTak, pięknie. Ale baobab to jednak nie jest najpiękniejsze drzewo świata. To na zdjęciu wyglada jak gigantyczny kartofel puszczający nieśmiało pędy :)
OdpowiedzUsuńA kanapeczki wyglądają naprawdę smakowicie.
bo to dziecko baobab, jedyne głupie 70 lat ma :)
UsuńKanapki były smaczne - z kiełbasą, paluszkiem krabowym, omletem i majonezem. Jednocześnie. Tylko czy tak wyglądają prawdziwe kanapki?!
Zdecydowanie jest to miejsce, które chcę zobaczyć :D
OdpowiedzUsuńPolecam. Najlepiej w połączeniu z malezyjską lub indonezyjską częścią Borneo
UsuńRewelacyjne, mało znane mi miejsce!
OdpowiedzUsuńBardzo pomysłowo i ładnie wykorzystana przestrzeń parku, bardzo chętnie bym tam zaglądała. :)
OdpowiedzUsuń