wtorek, 4 lutego 2020

KrajKuchnia - Białoruś


Po swojskim twarogu z egzotycznego Bhutanu, przyszła kolej na danie z kraju bliskiego i geograficznie i kulinarnie. 

to nie jest blog polityczny, ale w tym wypadku chyba stosowniej będzie dać dwie flagi

Najlepsze co jadłam na Białorusi, to czarny chleb. Wielki, ponad dwukilogramowy bochen chleba „jubilarnego” był swego czasu podstawowym składnikiem mojego bagażu na trasie Mińsk-Warszawa. Po przyjeździe do domu starannie dzieliłam go na ćwiartki i rozdawałam czekającym z wytęsknieniem krewnym i znajomym. U nas, choć mamy przecież szeroki wybór pieczywa, takiego chleba niestety nie ma.
A skoro ani Grzybki, ani Putki nie dają rady, to i ja nie będę się porywać z motyką na słońce. Czyli chleb odpadł i musiałam się ponownie zastanowić nad tym, co dobrego można zjeść na Białorusi.
Dość szybko przyszły mi do głowy przeróżne placuszki – syrniki, draniki i tym podobne. I właśnie tym podobne postanowiłam zrobić. Saszni z twarogiem nigdy w Mińsku nie próbowałam, ale przepis wyglądał na prawdziwie białoruski, a do tego miałam akurat klęskę urodzaju ziemniaczanego purée, więc stanęło właśnie na tych plackach.
Do zrobienia saszni potrzebujemy ziemniaków, mąki, jajek i twarogu. 



Według przepisu należy najpierw ugotować i utłuc ziemniaki. Ja ten etap miałam załatwiony, mogłam zatem zacząć od punktu drugiego, czyli wymieszania ziemniaków z mąką, jednym jajkiem, solą i pieprzem. Z uzyskanego ciasta lepiłam placuszki, na które nakładałam farsz z twarogu ugniecionego z drugim jajkiem. 



Na wierzch kładłam kolejną warstwę ciasta i starałam się formować zgrabne placuszki. Naprawdę się starałam. Efekty były różne – niektóre wychodziły mi nie zgrabne, a raczej zwaliste, co zemściło się potem przy smażeniu. Im placek grubszy, tym trudniej usmażyć go tak, żeby nie był ani surowy w środku, ani przypalony  z wierzchu. Jednak większość wyszła całkiem fajnie.



Obtoczone w bułce tartej, usmażone na oleju i podane z gęstym jogurtem (zamiast prawdziwej wschodniej śmietany), były okropnie tuczące i niezdrowe, ale przyjemne w smaku.
A następna będzie Boliwia. Zapraszam!

2 komentarze: