Po swojskim twarogu z egzotycznego Bhutanu, przyszła kolej
na danie z kraju bliskiego i geograficznie i kulinarnie.
to nie jest blog polityczny, ale w tym wypadku chyba stosowniej będzie dać dwie flagi
Najlepsze co jadłam na
Białorusi, to czarny chleb. Wielki, ponad dwukilogramowy bochen chleba „jubilarnego”
był swego czasu podstawowym składnikiem mojego bagażu na trasie Mińsk-Warszawa.
Po przyjeździe do domu starannie dzieliłam go na ćwiartki i rozdawałam
czekającym z wytęsknieniem krewnym i znajomym. U nas, choć mamy przecież
szeroki wybór pieczywa, takiego chleba niestety nie ma.
A skoro ani Grzybki, ani Putki nie dają rady, to i ja nie
będę się porywać z motyką na słońce. Czyli chleb odpadł i musiałam się ponownie
zastanowić nad tym, co dobrego można zjeść na Białorusi.
Dość szybko przyszły mi do głowy przeróżne placuszki –
syrniki, draniki i tym podobne. I właśnie tym podobne postanowiłam zrobić. Saszni
z twarogiem nigdy w Mińsku nie próbowałam, ale przepis wyglądał na prawdziwie
białoruski, a do tego miałam akurat klęskę urodzaju ziemniaczanego purée,
więc stanęło właśnie na tych plackach.
Do zrobienia saszni potrzebujemy ziemniaków, mąki, jajek i
twarogu.
Według przepisu należy najpierw ugotować i utłuc ziemniaki. Ja ten
etap miałam załatwiony, mogłam zatem zacząć od punktu drugiego, czyli
wymieszania ziemniaków z mąką, jednym jajkiem, solą i pieprzem. Z uzyskanego ciasta
lepiłam placuszki, na które nakładałam farsz z twarogu ugniecionego z drugim
jajkiem.
Na wierzch kładłam kolejną warstwę ciasta i starałam się formować zgrabne
placuszki. Naprawdę się starałam. Efekty były różne – niektóre wychodziły mi
nie zgrabne, a raczej zwaliste, co zemściło się potem przy smażeniu. Im placek
grubszy, tym trudniej usmażyć go tak, żeby nie był ani surowy w środku,
ani przypalony z wierzchu. Jednak większość wyszła całkiem fajnie.
Obtoczone w bułce tartej, usmażone na oleju i podane z
gęstym jogurtem (zamiast prawdziwej wschodniej śmietany), były okropnie tuczące
i niezdrowe, ale przyjemne w smaku.
A następna będzie Boliwia. Zapraszam!
Już jestem głodna 😆
OdpowiedzUsuńZapraszam na placki - dużo mi ich wyszło :)
OdpowiedzUsuń