W przeciwieństwie do Botswany, Brazylia okazała się bardzo
łatwym krajem.
Gdy tylko zobaczyłam przepis na tradycyjne słodycze, od razu
wiedziałam, że to jest to. Bo brigadeiros są dokładnie takie jak Brazylia – pyszne,
słodkie i bardzo grzeszne. Na szczęście przed nami ostatki, więc wszelka
rozpusta jest nie tylko wybaczalna, ale wręcz nakazana.
wieczorem na Copacabanie
A zatem – skrupuły na bok i zaczynamy!
Brigadeiros robi się banalnie prosto. Należy po prostu
słodzone (to ważne!) mleko skondensowane gotować przez kilkanaście minut z
masłem i kakao.
Zawartość garnka trzeba mieszać i mieszać, aż zgęstnieje na
tyle, żeby po ruchu łyżką przez chwilę widać było dno naczynia.
początek mieszania
Potem masę się studzi, a gdy już będzie zimna,
natłuszczonymi dłońmi formuje z niej kulki. Obtoczyć można je w czym się chce –
w gotowej posypce albo kruszonych orzechach czy migdałach.
I już! Częstować najlepiej osobniki sympatyczne,
którym należy się odrobina słodkiego szczęścia.
brigadeiros gotowe do drogi
Przetestowałam brigadeiros na kilku osobach i wszystkie były
zachwycone. A Z. stwierdziła nawet, że to najlepsza rzecz, jaką w życiu jadła.
taki widoczek z Rio :)
A następnym razem zaproszę Was do egzotycznego sułtanatu.
Będzie danie brunejskie. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz