Zanim pojechałam do Omanu, myślałam, że tamtejsze słodycze –
jak w większości krajów arabskich – to przede wszystkim baklawa.
zdjęcia baklawy nie mam, więc pokażę Wam ciastka okolicznościowe w barwach narodowych
Tymczasem na
miejscu okazało się, że przeróżne wariacje na temat ciasta filo przekładanego
orzechami i polewanego miodem, można kupić właściwie tylko w supermarketach.
Natomiast prawdziwe cukiernie, dumnie prezentujące szyld „Tradycyjne omańskie
słodycze”, proponują klientom wyłącznie chałwę.
omańska chałwa
Od razu spieszę z wyjaśnieniem,
że chałwę omańską ze znaną nam turecką chałwą sezamową łączy jedynie nazwa.
Wszystko inne stanowczo je różni.
Tradycyjna chałwa omańska zawiera
w sobie: wodę różaną, szafran, masło klarowane, kardamon, orzechy, skrobię (nie
wiem jaką), cukier biały i brązowy oraz wodę.
To składniki podstawowe, do
których można dorzucać różne dodatki smakowe, dzięki czemu chałwa występuje w
wielu odmianach i jakościach.
Istnieje nawet kadzidłowa – ciekawa w smaku,
jednak zbyt dziwna, by mogła cieszyć się popularnością w Polsce – wielu moich
znajomych jej spróbowało, ale nikt nie chciał dokładki i w efekcie zostałam z
zasuszonym kawałkiem. Czyli mam pamiątkę 😊
To jak chałwa smakuje to jedno,
ale równie ciekawy jest sposób jej sprzedawania. Omańskie cukiernie są prawie
zawsze bardzo przestronne, lśniące i biało-złote.
Obowiązkowo też oferują
degustację wszystkich rodzajów chałwy oraz kawy. To znaczy gorzka kawa nie jest
do próbowania, tylko do przełamywania nadmiernej słodyczy.
z prawej strony widać jednorazowe kubeczki do kawy. Termos jakoś mi się na zdjęciu nie zmieścił
Można więc przyjść do cukierni,
zjeść 7 czy 9 kawałków chałwy, wypić kilka szklaneczek kawy i …. No, potem to
już zależy tylko od przyzwoitości klienta. Jedni coś kupują, inni nie. A raz
zdarzyło mi się nawet, że pewien pan z galanterią zaproponował mi kawę.
Oczywiście nie swoją, tylko sklepową.
cukiernia w Nizwie
Ale było też tak, że stojący za
mną w kolejce mężczyzna, gdy zobaczył, że mam tylko banknot o wysokim nominale
i że być może będzie problem z wydaniem reszty, po prostu zapłacił za chałwę,
którą chciałam kupić. A potem jeszcze zaprosił A. i mnie na chłodną wodę kokosową.
I podwiózł do miejsca, w którym zostawiłyśmy nasz samochód.
o, u tego pana kupiłam chałwę, nic nie płacąc
I tak od słodyczy przeszliśmy do omańskiej
gościnności, która jest wielka i sprawia, że chce się do Omanu wrócić. Oj,
bardzo się chce!
sprzedawca chałwy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz