Bhutan to jeden z najbardziej tajemniczych państw świata.
Mało kto w nim był i niewiele się o nim słyszy.
flaga też dziwna. Ale ładna
Czy wiecie na przykład jak się nazywa stolica Bhutanu? Ja dopiero
teraz sprawdziłam i wydaje mi się, że nazwę Thimphu słyszę pierwszy raz w życiu.
A wszystko co wiem, sprowadza się do jednego zdania (dobrze, że choć złożonego): w Bhutanie
ograniczają liczbę turystów i liczą szczęście narodowe brutto. Tyle.
Dlatego też zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać po
tamtejszej kuchni. Ze względu na położenie geograficzne wyobrażałam sobie coś w
rodzaju zupy z jaka i obawiałam się, że znalezienie przepisu zdatnego do
wykonania w Warszawie będzie bardzo trudne.
Tymczasem okazało się, że wcale nie. Internet od razu podsunął mi łatwe i sympatycznie się zapowiadające danie. I do tego dość
swojskie. Głównym jego składnikiem jest twaróg. Być może ten bhutański różni
się od polskiego i w związku z tym całe danie smakuje inaczej niż to co ja
zrobiłam, ale o tym przekonam się dopiero, gdy kiedyś się tam wybiorę. Na razie
zaś jem sobie bhutański ser z ogórkami w wersji znad Wisły.
jeszcze tylko sól i mamy wszystko, co potrzebne do zrobienia bhutańskiego dania
Bardzo to przypomina nasz twarożek, tylko zamiast
szczypiorku jest w nim ostra papryka. Do tego cebula, ogórek i słodka papryka.
Wszystko posiekane i wymieszane razem.
Ogólnie twarożek bardzo lubię, więc i ten mi smakował.
Podobno w Bhutanie podaje się go jako dodatek łagodzący ostrość innych potraw,
z czego wnoszę, że jest to danie raczej obiadowe, a nie jak u nas śniadaniowe.
Choć pewnie tam, jak i w innych azjatyckich krajach, nie stosuje się takiego
kategorycznego podziału jak u nas i można jeść to samo rano, wieczór i w południe.
Jeśli ktoś z Was był w Bhutanie i może mnie trochę w kwestii
tamtejszych zwyczajów oświecić, to będę zobowiązana.
A następnym razem zapraszam do znacznie bliższego i dobrze
poznanego kraju. Będzie danie białoruskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz