Kilka dni temu z Bliskiego Wschodu przyjechała do mnie kawa. Wyglądała
niepozornie, ale kiedy razem z cukrem oraz wrzątkiem znalazła się w tygielku i
zaczęła bulgotać brązowymi bąbelkami, moją kuchnię wypełnił cudowny aromat.
A
kilka minut później kardamonem pachniało już i w przedpokoju i w pokoju i w
łazience, a nie zdziwię się, jeśli i sąsiedzi zostali obudzeni zapachem, który
natychmiast przenosi człowieka do Damaszku, Ammanu, Tunisu czy Kairu.
dobrą bliskowschodnią kawę trzeba koniecznie gotować w takim tygielku
Nie wiem, jak Wy, ale dla mnie zapachy są chyba
najsilniejszymi nośnikami wspomnień. I kiedy stoi przede mną filiżanka mocnej
słodkiej kawy, a woń kardamonu wnika do każdego zakamarka mieszkania, po prostu
nie mogę nie myśleć o tych wszystkich kawiarniach i herbaciarniach Bliskiego
Wschodu, gdzie miałam szczęście siedzieć i przy szklaneczce – obowiązkowo słodkiej
– kawy czy herbaty, przyglądać się mojemu ulubionemu kawałkowi świata.
Tak więc, dziś nici z gotowania. Będziemy pić kawę i
wspominać.
Iracki Irbil
i kawiarnię pod cytadelą
marokańską Casablankę
i oczekiwanie na herbatę (zwróćcie uwagę na cukier)
kawiarnię w Diyarbakir w tureckim Kurdystanie
(takie szklaneczki mam też w domu, idealnie pasują do ręki)
stolicę Kataru, Ad-Dauhę
i kawiarnię na starym mieście
wioskę w górach Jemenu
i sklepiko-herbaciarnię (chłopcy mają policzki wypchane katem)
piękno skał i starożytnych budowli jordańskiej Petry
i kawę, na którą zaprosiła nas pewna starsza Beduinka
oraz wspaniałości Damaszku
na które patrzyłam z tej kawiarni na wzgórzu
Kawa wypita, koniec przerwy, trzeba brać się do roboty. Tylko jak, skoro uparta woń kardamonu nijak nie pozwala się skupić...
Kawa mnie nie fascynuje, ale te tureckie szklaneczki przypominają mi herbatkę pitą na promach płynących po Bosforze.. Mmmm!
OdpowiedzUsuńO, tak. Tureckie szklaneczki są super, doskonale pasują do dłoni. Mam w domu cały komplet, tylko że raczej nie nalewam do nich herbaty...
Usuń