Niedawno wspominałam Urugwaj, więc dziś w zupełnie naturalny
sposób zabrałam się za przeglądanie zdjęć z Argentyny. Dlaczego te dwa kraje
są w mojej pamięci połączone nierozerwalnymi więzami? Otóż, każdą wizytę w
Urugwaju rozpoczynałam od podróży promem pływającym na trasie Buenos Aires –
Colonia del Sacramento. Wracałam potem do Argentyny w ten sam sposób.
Najpierw moim oczom ukazywały się lśniące nowoczesnością
wieżowce, a potem całe przeogromne miasto stało przede mną otworem. I szerokie
ulice
i wąskie uliczki ze stuletnimi kamienicami.
Kolorowa La Boca
i białe matki, które od
kilkudziesięciu lat bezskutecznie czekają na powrót swoich zaginionych podczas
dyktatury wojskowej dzieci.
Powaga
i beztroska,
w Buenos Aires jest wszystko.
Ja najczęściej chyba wspominam cmentarz Recoleta.
Ta
XIX-wieczna nekropolia to miejsce niezwykłe. Grupy turystów przychodzą tu właściwie
wyłącznie po to, żeby zobaczyć grób sławnej Evity Peron.
Ale tak naprawdę wyjątkowość tego miejsca nie
polega na tym, że pochowane są tam wybitne persony. Nawet nie mając pojęcia kim
były osoby spoczywające we wspaniałych grobowcach, warto pospacerować uliczkami
cmentarza.
Piszę uliczkami, bo Recoleta bardziej przypomina miasteczko niż
nekropolię. Długie rzędy grobowców wyglądają zupełnie jak małe kamieniczki,
każda inna, każda starannie zaprojektowana i bogato ozdobiona.
Wrażenie potęguje
fakt, że właściwe wszystkie groby mają formy kapliczek, z drzwiami, a często też z oknami.
No
i te ogromne piękne koty spacerujące sobie po alejkach lub wylegujące się w
słońcu przed ulubionymi grobowcami.
Absolutnie fascynujące miejsce i mój buenosajryjski
numer jeden.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz