W Austrii byłam. Co prawda tylko w Wiedniu, ale za to
wielokrotnie, głównie służbowo. Oczywiste jest zatem, że nie raz jadłam dania
kuchni austriackiej.
Pamiętam głównie sznycle i takie malutkie kabanosiki o
dość specyficznym, choć ciekawym smaku. Była też sałatka ziemniaczana, którą
postanowiłam zrobić teraz w ramach projektu KrajKuchni.
Nie jest to nadmiernie wyrafinowane danie – potrzeba do
niego tylko ziemniaków i cebuli oraz kilku dodatków przyprawowych.
To, że nigdy
wcześniej nie wpadłam na pomysł zrobienia takiej sałatki w domu powinno było mi
dać do myślenia. Ziemniaki lubię, różne sałatki robię często, a jakoś po tę
nigdy nie sięgnęłam. Teraz już wiem, dlaczego.
Sałatka ogólnie jest w porządku. Ziemniaki się gotuje i zalewa
bulionem, a potem dorzuca do nich cebulę i całość lekko podkwasza octem oraz dodaje
musztardę. No i wychodzi sałatka – jak mawia moja mama - „zjadliwa”, ale jedząc ją, myśli sobie
człowiek – a nie lepiej było zamiast octu i musztardy dać majonez? I zjeść
milusią sałatkę w stylu rosyjskim?
No cóż, pora na Rosję przyjdzie, gdy już zrobię dania z krajów
na „G”, „K”, a nawet na „P”. Na razie wciąż jestem przy literze „A”, więc nie
ma co narzekać, tylko trzeba zjeść sałatkę austriacką i przygotować się do
gotowania po azerbejdżańsku.
Zapraszam na kolejny odcinek z przepisem prosto z Baku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz