Letni pałac chana w Szeki, otoczony majestatycznymi górami,
pośród kilkusetletnich drzew, już z zewnątrz robi bardzo przyjemne wrażenie.
na pałacowym dziedzińcu
Jednak prawdziwe szaleństwo zaczyna się po przekroczeniu progu i wejściu do
wnętrza budynku. Tradycyjne drewniano-szklane witraże sprawiają, że człowiekowi
wydaje się, że znalazł się w środku ulubionej zabawki z dzieciństwa –
mieniącego się czerwienią, żółcią i błękitem kalejdoskopu.
od zewnątrz widać lepiej drewnianą konstrukcję, wewnątrz kolorowe szybki dają czadu
Mimo, że to niełatwe, warto oderwać wzrok od
kolorowych szkiełek i spojrzeć na ściany i sufity. Namalowano na nich tyle
kwiatów, że więcej, choćby nie wiem, jak się starać, już się nie da. Irysy,
peonie, tulipany, róże i znów irysy pokrywają każdy fragment ścian i sufitów. W
niektórych salach są też postaci zwierząt i nawet sceny historyczne, jednak to
tylko dodatek. Prawdziwymi panami tego miejsca są kwiaty. Ku mojemu żalowi
wewnątrz pałacu nie wolno robić zdjęć.
to malowidło zewnętrzne nijak nie oddające tego, co jest w środku, ale tylko tu mogłam zrobić zdjęcie
Nie można też spędzić tam tyle czasu,
ile potrzeba na porządne napatrzenie. Pracownicy muzeum przepędzają
zwiedzających grupkami z sali do sali, skupiając się głównie na płynnym
przepływie ludzi mających przede wszystkim patrzeć pod nogi, żeby nie wybić
sobie zębów przy pokonywaniu progów, które dorosłej osobie sięgają do połowy
łydki, a dziecku do kolan.
bardzo dużo osób chce zwiedzić pałac
To niestety sprawia, że wizyta nie jest tak przyjemna, jak
mogłaby być. No ale cóż, nie da się mieć wszystkiego.
widok pałacu z zewnątrz
Na pocieszenie po wyjściu
można usiąść na ławce i popatrzeć na srebrzyste mukarnasy w pałacowej fasadzie
i zielone zbocza Wielkiego Kaukazu. Też pięknie.
a to uliczka prowadząca do kompleksu pałacowego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz